I po weekendzie. 168

Calutki weekend udany.

Doszczętnie udany.

W każdym calu udany.

Beż żadnych zarzutów i żadnego "ale".

Po prostu był bardzo dobry.

I to od samego piątku.

Tylko dzisiaj trzeba było wstać…

Ale może od początku.

W piątek przyszedłem do domku. Było dokładnie jak napisałem. PO przestąpieniu progu mieszkania do moich nozdrzy dostał się zapach zapiekanki. Przypieczony ser drażnił moje receptory smakowe, przekazując informację dalej, czego eektem był ponadprogramowy wyciek śliny ze ślinianek (na szczęście nie z ust).

Piwko już było schłodzone.

Ostatnio stałem się fanem tego piwa. Nazywa się Beamish. Jest czarne jak kawa.

Więc po kolei:

  • Obiad
  • Piwo
  • Żona

Później zaczęliśmy się szykować.