Samochód marzeń…

Materiał pochodzi ze strony:

http://bluebox.zary.com.pl/moto_info/news/news_64/volga.htm

VOLGA V12 COUPE

Pozdrowienia z Rosji.
Tym razem to nie o Bonda chodzi, ale o miłość do samochodów. Prawdziwych, nie tłuczonych tysiącami. Oto – z opóźnieniem – największa moim zdaniem gwiazda ubiegłorocznego (2002) salonu samochodowego w Paryżu. BMW 850 CSI Modified – Wołga Gaz 21 na zamówienie.

 

W całkowitym cieniu wielkich wystawców salonu paryskiego, na stoisku mniejszym od gomułkowskiego M1, przy którym nawet arcyskromna wystawa Łady wyglądała superokazale, zobaczyłem auto-marzenie, samochód-poezję. Obok stało dwóch chłopaków o wyglądzie hiphopowców, ale oczach pełnych romantyzmu i namiętności do motoryzacji.

Nikomu nie trzeba tłumaczyć, że samochody są dziś do siebie coraz bardziej podobne. Takie firmy, jak Renault sięgają po jak najbardziej wyrafinowane środki designerskie – często co najmniej dyskusyjne – by się wyróżniać, by dać się rozpoznać od pierwszego spojrzenia. Ale i tak stojąc na ulicy i obserwując przejeżdżające auta, nie jesteśmy w stanie w szybkim tempie stwierdzić, że oto jedzie Mazda, Honda, Peugeot, Ford czy Vw. Są jednak na szczęście ciągle tacy wytwórcy, którzy – choć ogromnym wysiłkiem – tworzą samochody zauważalne natychmiast. Przykładem jest widoczna na zdjęciach Wołga Gaz 21 (?).

 

 

Auto powstało na specjalne zamówienie przez 17 miesięcy i jest oczywiście pojazdem jednostkowym oraz absolutnie wyjątkowym. Bazą był jeden z najpiękniejszych samochodów, jakie kiedykolwiek powstały w Bloku Wschodnim – Wołga Gaz 21, ale w dokumentach (ma pełną homologację Unii Europejskiej) występuje jako "BMW 850 CSI z przekształconym nadwoziem". Auto szaleńczo piękne i dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Jest to dzieło powstałej dopiero dwa lata temu firmy rosyjskiej a:level, która wyrosła spod skrzydeł moskiewskiego potentata tuningowego i wytwórcy aut na zamówienie Autolaku. Ta Wołga jest pierwszym tworem nowego przedsiębiorstwa, ale sądząc po rozmachu przedsięwzięcia i poziomie wykończenia, z pewnością nieostatnim. Samochód jest w pełni sprawny, ma właściciela, który nim się normalnie przemieszcza po Moskwie, budząc już nie zachwyt, ale graniczącą z nienawiścią zawiść u innych – nawet tych, którzy mogliby go kupić razem z całym dorobkiem życia za to, co noszą przy sobie. Ale… tego auta nie mają, bo mieć nie mogą! Ono jest jego, powstało dla niego. I nikt już nie będzie miał takiego samego. To zawarował sobie w kontrakcie, gdy zamawiał swój czarny klejnocik.

To ostatnie zdanie ma swoją ogromną wartość w świecie dużych pieniędzy – ale nie tylko. W końcu firmy tuningowe zarabiają najwięcej pieniędzy na tych, którzy po prostu chcą, by ich np. Seicento było inne niż wszystkie pozostałe.

A było to tak: anonimowy (a jakże! Ale tylko dla prasy, nie dla a:level) kontrahent przypadkiem spotkał się na moskiewskim salonie samochodowym z grupką ludzi, których marzeniem było tworzenie samochodów jednostkowych, za to prawdziwych. "Prawdziwych" oznaczało dla nich pojazdy duże, piękne, z potężnymi silnikami, zarówno tworzone, jak i kupowane sercem. I za serce chwytające samym brzmieniem dobywającym się spod maski i z rur wydechowych. Słysząc to nastawił uszu, bo brzmiało to jak wyartykułowane jego własne marzenia. Nie zwlejakąc, zaprosił chłopaków na obiad i, dowiedziawszy się, że pracują w firmie tuningowej, złożył im propozycję. Mieli założyć nową firmę, "dziecko" firmy, w której pracowali, i zaczęli realizować marzenia – poczynając od ucieleśnienia swego własnego marzenia.

 

 

Propozycja padła na podatny grunt. Oferent był może i anonimowy dla zwiedzających salon w Paryżu, ale nie dla moskwian ze świata motoryzacji. Tego trzydziestoparolatka znano już z upodobania do aut wyjątkowych, jego prywatny "park maszynowy" obejmował już wtedy paletę pojazdów rozciągającą się od Ferrari poprzez Mercedesy i BMW po Jaguara i Bentleya oraz jeden odrestaurowany amerykański muscle-car (Pontiac GTO). Nie trzeba więc chyba więcej dowodów, iż mamy do czynienia z prawdziwym maniakiem. W dodatku na tyle majętnym (choć jak na realia "Nowych Ruskich" najwyżej średnio bogatym), by mieć środki na posiadanie marzeń. Otóż dżentelmen ten postawił twarde warunki: samochód ma być oparty na aucie, które od zawsze uważał za najpiękniejsze nie tylko spośród pojazdów radzieckich, ale i światowych – Wołdze Gaz 21 – ale technicznie bazujący na jego ukochanym modelu BMW 850 CSI.

Brzmiało świetnie – tym lepiej, że na koniec padło najmilsze każdemu usługodawcy na świecie zdanie: koszty nie grają roli… No i ruszyło: 17 miesięcy katorżniczej pracy obejmowało m.in. zaprojektowanie auta od zera, nabycie i "pokrojenie" dwóch oryginalnych BMW 8 oraz spasowanie wszystkiego ze sobą. Bo auto nie miało być żadnym oldtimerem z nowym silnikiem, lecz swego rodzaju hot-rodem, tylko – niczym film fabularny – na motywach swych dwojga "dawców organów". I tak na przykład z prawdziwej Wołgi przejęto bez zmian tylko wszystkie światła, ale do stworzenia nowych zderzaków, grilla i przetłoczeń nadwoziowych wykorzystano oryginalne maszyny (!) Gor’kowskowo Awtomobil’nowo Zawoda oraz plany konstrukcyjne z roku 1956.

 

 

Młodzi inżynierowie sprostali zadaniom. Nie tylko karoseria jest wykonana jakby jej produkcję nadzorował sam guru najwyższej jakości Ettore Bugatti, ale i wykończenie kabiny przypomina najlepsze dzieła najwybitniejszych twórców mebli. Wnętrze wyposażono w oryginalne elementy BMW, ale fantastycznie dostosowane rozmiarami i ułożeniem do zupełnie przecież innych wymiarów nowego auta. Ale także z zewnątrz "Wołga V 12 coupe" (bo taki emblemat nosi to cudo na klapie bagażnika) imponuje. Mimo zapożyczenia wielu części z półek magazynowych BMW bardzo trudno na pierwszy rzut oka stwierdzić ich pochodzenie. Na przykład lusterka boczne pochodzą z modelu M3, podobnie zresztą jak zaciski hamulcowe, które zresztą dumnie noszą znaczek M GmbH…

Po długich namowach (nigdy nie próbowałem tak bajerować żadnej dziewczyny, ale koledzy z Niemiec i Francji pomagali, jak mogli, a i zaślinieni byli jak i my) rosyjscy wystawcy wyprowadzili potwora pod wieżę Eiffla. Jazda okazała się przeżyciem: cisza w kabinie, wspaniałe przyspieszenia, nic nie skrzypi. A reakcja na ulicach? Gdyby naga Pamela Anderson jechała przez Paryż w odkrytym basenie na dachu różowego Cadillaca, efekt byłby chyba porównywalny…

DANE TECHNICZNE

SILNIK
V12
Pojemność skokowa – 5576 cm3
Moc maksymalna – 380 KM
Maksymalny moment obrotowy – 550 Nm
UKŁAD JEZDNY
Skrzynia biegów / liczba przełożeń – manualna / 6
WYMIARY
Długość×szerokość×wysokość- 4852×1925×1288mm
OSIĄGI
Przyspieszenie 0-100 km/h – 6,3 s
Przyspieszenie 0-200 km/h – 26,0 s
Prędkość maksymalna – 250 km/h

Źródło: Maciej Pertyński "Pozdrowienia z Rosji!"
AUTO SUKCES Nr 03/2003, marzec 2003, str. 54-57.