Przeczytajcie to i jak możecie puśćcie dalej.

To jest artykuł z Gazety a nie jakis łańcuszek.

Przeczytajcie i puśćcie dalej.

Można go przeczytać tu:

Przed ołtarz tylko na dwóch nogach

Paweł ma 26 lat. Pracuje w Media Markcie. Jego pasja to kino domowe. W drugi dzień świąt zaręczył się z Agnieszką, ślub chcą wziąć latem. Jeszcze dokładnie nie wiedzą kiedy. Wszystko dlatego, że chłopak uparł się, że na uroczystość przyjdzie na dwóch nogach.

Na razie do dyspozycji ma kule. Używa ich od czasu, kiedy kilka tygodni temu stracił nogę. – Dwa dni po zaręczynach obudziłem się w nocy – wspomina. – Wstałem z łóżka i chwilę później leżałem z lewą nogą złamaną nad kolanem. O nic nie uderzyłem, na nic nie wpadłem. Tak po prostu pękła mi kość udowa.

W szpitalu dowiedział się, że złamanie wygląda podejrzanie. Po kilku dniach nie było żadnych wątpliwości. Diagnoza brzmiała: osteosarkoza G-3, czyli tak zwany mięsak kostny – bardzo złośliwy nowotwór.

– Lekarze mówili, że to da się leczyć – mówi Paweł. – A ja już wiedziałem, że nogi nie uda się uratować. Postanowiłem, że dam ją sobie obciąć. Dwa dni później przyszedł do mnie doktor i spytał: co robimy? Odpowiedziałem: tniemy i podpisałem zgodę na amputację. Robiłem dobrą minę do złej gry. Przed operacją włożyłem koszulkę Media Marktu z napisem "Bierz mnie na raty". Ale dwa dni po wszystkim, kiedy już nie miałem nogi, popłakałem się.

Operacja to nie koniec. Żeby obronić się przed mięsakiem, Paweł przechodzi chemioterapię. Pierwszą serię ma już za sobą. Następna zaczyna się pierwszego marca. Nie poddaje się. – Zrobili mi masę badań i już wiem, że w płucach i wątrobie nie znaleźli śladu tego cholerstwa. A to znaczy, że wygrywam.

Paweł nie myśli o czekającym go przykrym leczeniu – Mordka, przecież jestem młody, muszę założyć rodzinę, wrócić do pracy – mówi.

Ale żeby to wszystko było możliwe, potrzebna jest noga. Lekarze znaleźli dla Pawła rozwiązanie – w Łodzi działa firma, która robi świetne protezy. Przygotowała nogę m.in. dla Jaśka Meli, który zdobył dwa bieguny. Pawłowi potrzebna jest podobna, żeby zginała się w kolanie i w kostce. – Wszyscy mówili, że należy mi się refundacja z Narodowego Funduszu Zdrowia, więc poszedłem na przymiarkę – opowiada chłopak. – Powiedzieli, że zrobią mi nogę, na której będę mógł nawet tańczyć na swoim weselu. Tylko, że to kosztuje 56 tys. zł. Gdyby to było 10 tys., to jakoś bym dał radę. Ale 50 tysięcy to już duży kłopot, bariera nie do przeskoczenia. Na NFZ nie mogę liczyć, bo dołożą mi tylko 3,9 tysiąca. Na szczęście mam przyjaciół. W moim Media Markcie na zapleczu jest skrzynka "dla Pawła".

Choć chłopak nie ma potrzebnych pieniędzy, żyje tak, jakby nogę miał dostać lada chwila. Przynajmniej dwie godziny dziennie spędza na ćwiczeniach, żeby jak najszybciej zacząć chodzić z nową nogą. – Proteza za kilkadziesiąt tysięcy to dla mnie absolutna konieczność. Szansa na powrót do normalności – mówi. – Nie chcę całego życia spędzić w domu. Zresztą co to za życie o kulach. Nie mogę nawet pościelić łóżka czy przynieść herbaty z kuchni do pokoju, bo zajęte są obie ręce. O zwykłym spacerze mogę zapomnieć. Drewniana noga, jak u kapitana Haka, to nie rozwiązanie. Jestem sprzedawcą w Media Markcie i nie mogę odstraszać ludzi swoim wyglądem.

Paweł i Agnieszka szukają osób i instytucji, które pomogą wrócić do normalnego życia. – Mamy nadzieję, że znajdą się dobrzy ludzie, dzięki którym pójdę do ślubu i wrócę do pracy.

Paweł nie uruchomił jeszcze bankowego konta. Wszystkich, którzy chcą mu pomóc, prosi o kontakt: tel. 0 502 312 522, e-mail: flaszkapawel@interia.pl