Jaki teń świat jest przewrotny…

Prałat Jankowski choruje w samotności

 

Ksiądz Henryk Jankowski leży w szpitalu. Nie odwiedził go nikt z dawnych obrońców – organizatorów antysemickich demonstracji pod kościołem św. Brygidy w Gdańsku

Prałat choruje na cukrzycę. Wywiązały się też problemy naczyniowe i lekarze zatrzymali księdza w szpitalu na cały tydzień. Jeszcze trzy miesiące temu o jego chorobie pisałyby wszystkie gazety. Trwał wówczas spór między prałatem a arcybiskupem gdańskim Tadeuszem Gocłowskim, który usunął ks. Jankowskiego z funkcji proboszcza. Prałat zebrał grupę obrońców, którzy co niedziela organizowali pod kościołem demonstracje. Grozili "marszem na kurię", wyzywali od Żydów swoich oponentów – od arcybiskupa, przez dziennikarzy, po ks. Krzysztofa Czaję – następcę prałata. Gdy na przełomie listopada i grudnia ks. Jankowski trafił do szpitala, do chorego wędrowały pielgrzymki zwolenników. Organizatorem demonstracji była Liga Obrony Suwerenności.

– Co? Prałat jest znowu w szpitalu? Nic o tym nie wiedziałem – przyznał wczoraj szef Ligi Wojciech Podjadzki.

W ubiegłym roku murem za prałatem stanęła LPR.

– Wiem o chorobie prałata, skręcił nogę. Przyznaję, nie miałem czasu go odwiedzić – mówi Jacek Kurski, który w grudniu kilkakrotnie odwiedzał księdza w szpitalu (obecnie Kurski jest w PiS).

– Sama jestem kontuzjowana, więc nie mogłam odwiedzić księdza, ale był u niego nasz działacz – zapewnia z kolei Danuta Hojarska, posłanka Samoobrony. – Codziennie dzwoni też do niego przewodniczący Andrzej Lepper.

W szpitalu regularnie odwiedza ks. Jankowskiego go ksiądz Czaja.

 Marek Wąs, Marek Sterlingow, Gdańsk 28-02-2005, ostatnia aktualizacja 28-02-2005 09:06