Mobilizacja

Wróciłem. Odgrzałem sobie obiad. Zjadłem go.

Coś mnie cały czas gniecie. Tak mentalnie. Nie wiem co to jest.

Myślałem, że to może za niski poziom cukru i coś z mózgiem się dzieje. Otworzyłem sobie czekolade nadziewanąmlecznokokosową. Zjadłem jedną trzecią. To chyba nie to. Oczywiście w ramach wyrzutów sumienia za czekolade – zaparzyłem cały gar czerwonej herbaty.

Zaparzyłem też wielki kubek czarnej fusiastej kawy.

Siedzę teraz i czekam az mnie coś zmobilizuje do życia.

Nie wiem czy to niechciej mentalny czy może zwykłe lenistwo podniesione do n-tej potęgi. Tak czy inaczej czekam na cud, żeby mi sie zachciało chcieć…