Kotlety tak samo a jednak inaczej.

Dzisiaj moja Żona została pokonana przez wirusa.

Ja się już dobrze czuje – no może poza kaszlem – a ją rozkłada. Więc znów zamiana ról. Ja robię obiad.

W lodówce schab. Mam ochotę na kotlety, zle ja nigdy nie robię czegoś tradycyjnie. Zawsze musze poeksperymentować.

No i tym razem nie było inaczej. Więc może po kolei.

Kotlety, rozbiłem, ale nie za bardzo. Jako, że nie mam tłuczka czy innego narzędzia do teggo przeznaczonego to zrobiłem to za pomocą pięści. No nie mam przyżądu bo mam pięść. Generalnie wole nie za bardzo rozbijane mięso.

Po rozbiciu każdy kawałek posoliłem, popieprzyłem, potraktowałem czerwoną słodką papryką, ziołami prowansalskimi i przyprawą do grilla. Z obu stron.

Ułożyłem jeden na drugim na talerzu i całość owinąłem folią. Odstawiłem na godzinę w temperaturze pokojowej.

A jak już przyszło do smażenia, to oskrobałem przyprawy. Obtoczyłem najpierw w mące kukurydzianej, potem w jajku, w bułce, w jajku i jeszcze raz w bułce.

I na głeboki tłuszcz na patelnie.

Wyszło bardzo dobre. Gruba chrupiąca skórka i miekkie mięsko w środku.

Polecam.