Z dzisiaj.

Siedzę sobie w domku. Żona męczy auto nauki jazdy albo instruktora 😉

Dzisiaj miałem dosyć pracowity dzień.

Najpierw musiałem jechac do Głowna bo była awaria.

Po drodze trafiałem na samych samobójców.

Faceta który wjechał Lublinem na mój pas chyba mnie nie widząc.

Kobitkę, która na rowerze wymusiła pierwszeństwo w ostatniej chwili wyjeżdżając z podporządkowanej. Starsza kobitka, chyba grubo po 60’ce, ale zwymyślałem jej na czym świat stoi. Może następnym razem się zastanowi.

Później w drodze powrotnej wyprzedzałem malucha, który w momencie jak byłem obok niego, dodał gazu i na tyle zmniejszył luke od poprzedzającego, że nie miałem się szans wcisnąć. A z naprzeciwka oczywiście ciężarówki.

Później pojechałem do wydziału komunikacji wymienić tymczasowe pozwolenie na dowód rejestracyjny.

Wyczekałem się półtorej godziny. Dokumenty leżały u nich miesiąc, ale wypełniali przy mnie przedłużając czas oczekiwania. Oczywiście musiałem zapłacić jeszcze 49 PLN, ale dostałem już i dowód i kartę pojazdu.

A tak na marginesie – kto mi powie po co komu ta cholerna karta pojazdu. Do czego ona służy, czy trzeba ją ze sobą wozić ??? I jakim prawem posztuje ponad 500 PLN ! ! !

Później czekałem już na sygnał od mechanika u którego zostawiłem samochód. Trzeba było wymienić tarczę sprzęgła bo  stara się usmazyła.

Oprócz tego trzeba było wymienić simmering skrzyni biegów i zbiorniczek płynu wspomagania – bo jedno i drugie ciekło.

Uszczupliłem portfel ale było warto – inaczej się jeździ bez ślizgającego się sprzęgła…

Jeszcze tylko muszę samodzielnie wymienić czujnik poziomu płynu do spryskiwaczy i gotowe.

Teraz czekam na Żoneczkę.

Cieszę się, żę jej się podoba jeżdżenie, ale jestem pzrerażony tym, że o niczym innym nie mówi.

Dzisiaj pewnie nie będzie inaczej…