Reggae be i fuj…

Druzgocąca recenzja festiwalu z Ostrowa Wielkopolskiego

 

 

                                  

           

 acz 03-08-2005 , ostatnia aktualizacja 03-08-2005 21:17

 

Kościelna organizacja z Łodzi krytykuje festiwal muzyki reggae w Ostrowie Wielkopolskim. Zdaniem łodzian wielu uczestników imprezy było pijanych lub odurzonych narkotykami

 

Na festiwal "Reggae na piaskach" pojechała do Ostrowa trzyosobowa delegacja z łódzkiego Centrum Służby Rodzinie. Wicedyrektor Tomasz Bilicki zabrał ze sobą dwóch wolontariuszy. – Pojechaliśmy jako fani muzyki reggae, a nie patrol stróżów moralności – mówi. – Jednak po tym, co zauważyliśmy na miejscu, nie mogliśmy stać z założonymi rękami.

 

Zdaniem Bilickiego większość uczestników festiwalu była pijana, nie brakowało też ludzi pod wpływem narkotyków. – Kiedy staliśmy pod sceną widzieliśmy jak dwie osoby bez skrępowania palą marihuanę. Nie brakowało młodzieży, która ewidentnie była pod wpływem środków halucynogennych. Do tego piwo lało się strumieniami. Wydawało się nam, że sprzedawano je nawet nieletnim. Ale postanowiliśmy to sprawdzić. Jeden z naszych wolontariuszy – 16 letni chłopak dokonał zakupu kontrolowanego.

 

Goście z CSR byli tym wszystkim tak zniesmaczeni, że nie czekali nawet na występ głównej gwiazdy i długo przed końcem koncertu zabrali się do Łodzi. Kiedy już byli na miejscu Bilicki napisał list do organizatorów festiwalu i samego prezydenta Ostrowa. Wyliczył w nim wszystkie nieprawidłowości i wskazał złamane paragrafy.

 

Pismo jeszcze nie dotarło do adresatów, ale ponieważ jest dostępne w internecie, budzi w Ostrowie olbrzymie emocje.

 

– Jestem zszokowana tymi doniesieniami – mówi Kamila Pazdyka, rzecznik ostrowskiego urzędu miasta. – Impreza jest organizowana od kilku lat, cieszy się coraz większą popularnością i jeszcze nie słyszałam, żeby ktoś był z niej niezadowolony.

 

– Pismo z Łodzi to jedno wielkie nieporozumienie – grzmi Jarosław Wardawy, organizator festiwalu. – Nie zaprzeczam, że było kilka nietrzeźwych osób, ale nie mogę sobie pozwolić na rzucanie nieprawdziwych oskarżeń na moją imprezę.

 

– Nie zależy nam na konfliktach – odpowiada Bilicki. – Chcemy tylko zwrócić uwagę na niedociągnięcia, by następnym razem młodzież mogła się bawić w odpowiednich warunkach.

 

– A mnie się przypominają patrole Radia Maryja na Przystanku Woodstock – odpowiada Wardawy.