Pojechaliśmy sobie dzisaj za miasto.
Do rodziny rodziców mojej Żony.
Taka wieś, co to nawet kur nie mają.
Ale wieś jest.
Poszliśmy na spacer po lesie i nad wodę.
Takie były efekty spacerku:
Moja Żona i mój teść, z okazami kani, które znaleźliśmy.
Ciężko jest Żonie iść z tak wielkim grzybkiem.
Dodam tylko, ze mostak składal się z trzech ruchomych drzewek…
Oprócz kani był tam jeszcze piesek, który był poprostu świetny. Mały szczeniaczek.
Był tak malutki, że ledwo go widac na tym zdjęciu.
Poza tym przepraszam za jakość zdjęć, ale były robione telefonem a nie aparatem i to dlatego.
PO powrocie pojechaliśmy idstawić samochód do moich rodziców. Weszliśmy tylko na chwilkę.
Rodzice miali akurat świeżo butelkowane wino…
No i jakoś tak od szklaneczki do szklaneczki…
W związku z powyższym życzę wszystkim miłej nocki – do zobaczenia/usłyszenia/przeczytania jutro.