Detektyw Rutkowski wkracza z hukiem
|
|
|
|
||
|
Cyrk, skandal, szok – tak komentują świadkowie środową akcję detektywa Krzysztofa Rutkowskiego, który na ul. Piotrkowskiej zatrzymał dwóch mężczyzn
Huk wybuchu petardy, wyzwiska i krzyki ludzi Rutkowskiego, broń wycelowana w zatrzymanych. Łodzianie i turyści siedzący w ogródkach na ul. Piotrkowskiej byli przerażeni tym, co rozegrało się w środowy wieczór na ich oczach. Władze Łodzi twierdzą jednak, że nic złego się nie stało.
Ludzie chowali się pod stołami
"Strzelanina w Esplanadzie", "Detonacja" – takie pierwsze, niesprawdzone informacje dotarły w środę wieczorem do stanowiska kierowania w komendzie miejskiej policji. Na szczęście nie było strzelaniny ani bomby. Była za to kolejna "spektakularna" akcja posła i detektywa Krzysztofa Rutkowskiego, który w najbliższych wyborach wystartuje w Łodzi do Sejmu z listy PSL.
Policja o akcji nie wiedziała, wiedzieli za to wybrani dziennikarze (w tym ekipa TVN realizująca serial o Rutkowskim), którzy stawili się z kamerami i aparatami fotograficznymi.
A co zobaczyli przechodnie w samym centrum Łodzi? Najpierw uzbrojonych po zęby, zamaskowanych mężczyźni wysiadający z ciężarówki tuż pod "Esplanadą". Później wielki huk i pracownicy Rutkowskiego przewrócili na ziemię dwóch biesiadujących w ogródku restauracyjnym mężczyzn.
Do jednego z gości ogródka wezwano pogotowie, bo zasłabł. Wielu przechodniów z przestrachem chowało się w bramach. – Co ten facet wyprawia, to nie jest Bantustan! – irytował się Piotr Dopierała, właściciel sąsiadującej z Esplanadą Łodzi Kaliskiej. – W ogródku miałem 20 gości z Niemiec, którzy zaczęli kryć się pod stolikami lub uciekali przerażeni. To żenujące, co wyprawia Rutkowski.
Władze "za"
Zatrzymani przez Rutkowskiego i jego pracowników to 59-letni Andrzej J. (syn byłego premiera) i 41-letni Chorwat Albert B. Obaj podejrzewani są przez detektywa o próbę wymuszenia 150 tys. euro haraczu od łódzkiego biznesmena. Wczoraj mężczyźni byli przesłuchiwani w komendzie miejskiej. – Przedstawiliśmy już zarzuty obu podejrzanym – dowiedzieliśmy się od Krzysztofa Kopani, rzecznika Prokuratury Okręgowej w Łodzi. – Odpowiedzą za usiłowanie wymuszenia rozbójniczego.
– Czy Rutkowski miał zezwolenie na użycie petard hukowych? Czy musiał ich użyć do zatrzymania mężczyzn w zapełnionej restauracji w centrum miasta? – pytamy rzecznika policji.
– Tę kwestię wyjaśniamy, czy środki użyte do zatrzymania były zgodne z przepisami – mówi Tomasz Klimczak z KWP.
Sam Rutkowski nie ma sobie nic do zarzucenia. – Ale mi afera! Czy to moja wina, że Andrzej J. wyznaczył właśnie "Esplanadę" na miejsce spotkania ze swą ofiarą? Ja przecież tego nie zaaranżowałem – zapewnia. Jego zdaniem huk w centrum miasta też był uzasadniony. – Ze względów bezpieczeństwa. Albert B. groził, że jeśli biznesmen nie da mu pieniędzy, zajmie się nim ekipa z Rosji. Mieliśmy więc podejrzenia, że jest uzbrojony.
Sprawę bagatelizuje również Karol Chądzyński, wiceprezydent Łodzi [Rutkowski jest społecznym doradcą prezydenta Łodzi – red.]. – Granat hukowy nikomu krzywdy przecież nie zrobił – twierdzi. – Skoro bandyci bezkarnie strzelają z karabinu na Piotrkowskiej, nie ma co robić szumu z takiego incydentu – twierdzi.
DLA GAZETY
Marek Janiak
szef Fundacji ul. Piotrkowskiej
Takie akcje Piotrkowskiej nie służą. Byłam akurat w Fundacji (
not. mas