Dofcipy

Podczas bara bara malzonki z kochankiem rozlega sie gniewne pukanie do drzwi.
– To maz wrocil! – mowi zona.
Przerazony kochanek wybiega na balkon, przesadza jednym susem barierke,
zwiesza sie na rekach i z przymknietymi oczyma oczekuje switu, aby ocenic
wysokosc czekajacego go nieuchronnie skoku w kamienista przepasc…
– Co pan tu robi?! – pyta o swicie dozorca.
– Wisze… – odpowiada nieszczesny kochanek.
– No to wis pan sobie, wis… Tylko moglbys pan nogi podkurczyc, bo
zamiatac podworka nie moge.

Przychodzi baba do lekarza:
– Panie doktorze źle się czuję.
Lekarz zbadał babę:
– Niech pani codziennie rano na czczo wypija jedno jajko.
– Panie doktorze, ale ja nie znoszę jajek.
– A kto je pani każe znosić?

W parku, na ławce leży książka. Widzi ją student prawa. Zaczyna
czytać:
– Eee tam. Żadnych opisów morderstw, popełnianych przestępstw… To nie dla mnie.
Widzi ją student matematyki:
– Eee tam. Żadnych wzorów, zadań algebraicznych… To nie dla mnie.
Podnosi ją student medycyny:
– O! "Pan Tadeusz"! Nie wiem co to jest, ale mogę nauczyć się na pamięć.

Ile jest dowcipów o policjantach?
– ???
– Nie ma, wszystko to prawda.

Ksiądz na religii:
– Jasiu, ile Adam i Ewa byli w raju?
– Do jesieni.
– Dlaczego do jesieni?
– Bo musieli poczekać, aż dojrzeją jabłka.

Do pokoju hrabiego wchodzi Jan i mówi:
– Panie hrabio, znowu przyszedł ten żebrak, kóry twierdzi, że jest
pańskim krewnym i że może tego dowieść.
– To chyba jakiś idiota?
– Też tak pomyślałem, ale to jeszcze nie dowód.

Podczas bara bara meza z zona (sic!) pukanie do drzwi.
Maz – sru do szafy,
zona – sru pod lozko.
Za chwile zona wychodzi spod lozka, maz wychodzi z szafy,
patrza na siebie…
Maz mowi: wiesz kochanie, chyba jestesmy przemeczeni…

Prezenterka telewizyjna w stanie Michigan w USA miała ponoć niedawno niemiła historię, która rozśmieszała przez kilka dni setki tysięcy ludzi.
Otóż prezenter zapowiadający pogodę, poprzedniego dnia przepowiedział bardzo obfite opady śniegu, a okazało się, że nie spadł ani jeden płatek.
Gdy rzeczona prezenterka wiadomości telewizyjnych zakończyła przedstawianie informacji, telewizyjnym zwyczajem przekazała pałeczkę prezenterowi meteo, ale tym razem tymi słowy:
– Bob? No i gdzie masz te 20 centymetrów, które mi obiecywałeś wczoraj wieczorem?

– Jaki jest szczyt powodzenia w biznesie?
– Otworzyć salon do gry w rosyjską ruletkę koło własnego zakładu pogrzebowego.

Pewnemu rolnikowi z dnia na dzien przestal stawac. Chlopina z rozpaczy zaczal pic, bic babe, generalnie popadł w stan depresji. Nic nie pomagalo.Jak mu wisial tak wisiał. Jednak szczescie mu dopisalo i któregos dnia gdy wracał od lekarza, w autobusie PKS-u podsluchal rozmowe o pewnym znachorze, który czynil wrecz cuda, a mieszkal niedaleko. Na drugi dzien byl juz pod drzwiami cudotwórcy. Ten wysluchal z uwaga opowiesci o problemach naszego bohatera i powiedzial:
– Mam na to sposób. Dam ci malego trolla, którego zlapalem kiedys w Norwegii. Zabierz go do domu i daj mu jakas ciezka prace, Jak troll bedzie zajety, to tobie bedzie Ci stal jak maczuga. Ale gdy tylko uwinie sie z robota to znowu ci zmieknie i bedzie wisial.
Chlopina troche niezadowolony wracal do domu, bo tak szczerze mówiac nie za bardzo wierzyl w zapewnienia znachora. Ale gdy wrócil postanowil spróbowac.Kazal trolowi skopac ogródek. O dziwo gdy ten wbil w ziemie pierwsza lopate stanął mu jak maczuga.
Radosny chlop rzucil babe na lózko zaczal zdzierac z niej ubranie i…
nagle wchodzi troll i mówi:
– Skonczylem.
Fiut wrócił do stanu pierwotnego.
-Qr**a – wrzasnal chlopina – To teraz buduj garaz… Fiut znowu zaczal sie podnosic. Juz sie zabierał za babe….a tu wchodzi troll. – Skonczylem – mówi z usmiechem patrzac na resztki erekcji swojego wlasciciela.
Wtedy wstala baba i powiedziala cos na ucho trollowi, ten pokiwal glowa i wyszedl. Erekcja wrócila, rzucili sie na lózko i tak baraszkowali bez jedzenia i bez spania cale trzy dni. W koncu chlop zapytal z ciekawosci:
– Jaką ty zes dala temu stworzeniu robote, ze juz trzy dni nie wraca?
Kobieta pociagnela go za reke nad pobliskie jezioro.
Podchodzą… patrzą ….a tam troll siedzi nad brzegiem jeziora caly w mydlinach wyciąga z wody chłopa kalesony, ogląda pod słońce i ze złościa mruczy do siebie:
– Cholera! Caly czas żółte na dupie…