Humor na weekend.

Dwaj koledzy po pracy wybrali się do knajpy na wódkę. Późno w nocy wracają do domu przez park. Stanęli pod drzewem aby się odlać. Jeden z nich patrzy ze zdumieniem, że ten drugi ściągnął spodnie, podniósł jedna nogę do góry i sika jak pies.
– Władek, czy ty oszalałeś?!
– Wcale nie, po prostu on mnie ostatnio zawiódł gdy byłem w łóżku z kapitalną babką i od tego czasu nie podaję mu ręki…

– Szeregowy, zawiążcie sznurówki!
– Ale panie sierżancie jesteśmy pod prysznicem?!?
– Nie filozofować!!! wiązać sznurówki!!!!!

  Idzie sobie mały krecik przez las i cały czas radośnie wyśpiewuje:
– La, la, la, ja jestem Bogiem, ja jestem Bogiem, la, la, la.
Po jakimś czasie spotyka lisicę.
– Kreciku, a co ty tak wyśpiewujesz, toć ty jesteś krecikiem, a nie Bogiem – dziwi się lisica.
– Jestem, jestem Bogiem, zaraz ci to udowodnię – stwierdza krecik i opuszcza spodnie.
– Ooo mój Boże – mówi lisica.

Trzech facetów siedzi w barze i rozmawia… Nagle słyszą, krztuszącą się kobietę. Podchodzą do niej… Pierwszy przerzuca ją przez bar, drugi ściąga jej spodnie, a trzeci zaczyna lizać ją po tyłku…
Kobieta jest tak zszokowana, że przestaje się krztusić, w tym momencie jeden z facetów mówi do pozostałych:
– Widzicie, widzicie – mówiłem wam, że opracowana przeze mnie metoda pierwszej pomocy jest skuteczna…

Biegnie facet przez pustynię i chce mu się bzykać. Widzi wielbłądzicę, goni za nią a ona ucieka. Sytuacja powtarza się kilka razy.
Gościu zauważa seksi laskę bez ubrania. Podchodzi do niej i ta mówi, że jak jej naprawi auto, to zrobi dla niego wszystko.
Facet naprawia. Lalunia się pyta:
– Co mam zrobić, przecież obiecałam?
– Czy mogła byś mi potrzymać wielbłądzicę?

Siedzą dwie samotne dziewczyny w barze, ogólnie jest Ok, ale chłopa by się zdało.
-Znasz jakiś facetów
-Pewnie
-To dzwonimy do 32-óch
-A po co nam tylu?
-Po pierwsze: połowa nie przyjdzie
-Ale po co nam16-tu?
-Po drugie: połowa się upije.
-Ośmiu to też dużo.
-Po trzecie: połowa jak zwykle nie będzie mogła.
-A czterech?
-A co, nie chcesz dwa razy?

– Gdzie pan sie tak dobrze nauczył prowadzić samochód, Stirlitz? – spytał
Muller.
– Na kursach NKWD – odpowiedział Stirlitz.
Chyba nie powiedziałem nic tajnego – pomyślał.

-Wiecie czemu w niemczech od razu po wyborach powstala koalicja rzadzaca????
– Bo tam wszyscy mieli dziadka w wermachcie.

– Gdybysmy przed baranem postawili wiadra: z woda i z alkoholem, to czego się napije baran? – pyta prelegent usilujacy roznymi przykladami przekonac sluchaczy, ze picie alkoholu jest szkodliwe.
– Wody! – odkrzykuja sluchacze.
– Tak! A dlaczego?!
– Bo baran

Złapał Nowy Ruski złotą rybkę. Czyli standard. Ona go pyta o trzy życzenia…
– Noo… to ja bym chciał mieć konto w Szwajcarii i na nim milard dolarów…
– Zrobione… to pierwsze
– No to ja bym chciał mieć stajnię najlepszych samochodów na świecie …
no wiesz Ferrari itd… tak ze 300 sztuk…
– Zrobione… to drugie… a trzecie??
– No to ja bym chciał, żebym już nie musiał Waśce płacić za ochronę !
– Porąbało Cię Sasza?? Sama płacę…

Trwa imprezka na Księżycu. W pewnej chwili ktoś mówi:
– Wiesz co, Armstrong? Niby wszystko się zgadza… Rozpaliliśmy grilla, jest wódeczka, są kobitki, a jakoś atmosfery nie ma….

Trzej koledzy naradzają się przed  wspólnym wyjazdem na polowanie:
– A wiec wyjeżdżamy jutro o piątej rano.  Bierzemy strzelby, psy i skrzynkę piwa.
– A może dwie?
–  Ostatnio, jak wzięliśmy dwie, zastrzeliliśmy psa.
– No to psów nie  weźmiemy.
– Dobra, a wiec wyruszamy o piątej. Psów nie  bierzemy.Zabieramy ze sobą strzelby i dwie skrzynki piwa.
– A może  trzy?
– Czy nie pamićtasz, że kiedyś, jak wzięliśmy trzy, to ty sam  oberwałeś w noge?
– Możemy nie brac broni.
– W porzadku.  Wyjazd o piatej. Psów i broni nie bierzemy, ale bierzemy trzy skrzynki  piwa.
– A moze wezmiemy jednak cztery?
– Jak wzięlismy kiedyś  cztery, Mietek, wychodzac z samochodu, przewrócił się i złamał sobie  rękę!
– Ale przecież możemy nie wychodzić z samochodu!
– Zgoda.  Wiec podsumujmy: wyruszamy na polowanie jutro o piatej rano. Broni i  psow nie bierzemy, bierzemy cztery skrzynki piwa i z samochodu nie  wysiadamy!

Pewien facet, trochę starszy, zaczynał mieć zaniki pamięci.
Kiedyś na spotkaniu z przyjaciółmi u niego w domu zaczął opowiadać, że teraz leczy się u takiego dobrego lekarza. Na to goście, że też by chcieli i pytają, jak się ten lekarz nazywa.
– No właśnie miałem na końcu języka – mówi gospodarz. – Pamiętacie może, był taki grecki poeta, w starożytności, taki ślepy…
– No, był Homer. To ten lekarz ma na nazwisko Homer?
– Nie, nie! On napisał taką epopeję, o tym jak Grecy się tłukli pod takim miastem w starożytności, które próbowali zdobyć…
– No tak, zdobywali Troję. To co, ten lekarz się jakoś podobnie nazywa? Albo mieszka na takiej ulicy?
– Nie, nie, nie! Tam był taki wódz, tych, no, Greków, taki główny…
– Agamemnon?
– Ooo! No i on miał brata…
– Menelaosa. Ale co to ma wspólnego z lekarzem?!
– Zaraz mówię. I tam był taki wódz trojański, który temu Mene… jak mu tam, uprowadził żonę.
– Aaaa, Parys! Ten lekarz nazywa się Parys?
– Nieeeee! Nie! Ta żona, co on ją uprowadził, to jak miała na imię?
– Helena.
– No właśnie, Helena! Helenkaaaaaaaaa – woła do żony w kuchni. – Jak się nazywa ten mój lekarz?!

 Świeżo upieczony mąż żali sie swojemu ojcu:
– Tato, mój związek nie ma sensu.. To już koniec..
-Ale co ty mówisz synu? Dlaczego?
– Wczoraj rano, po wspólnie spędzonej nocy odruchowo położyłem żonie na poduszce stówe..
-Ale synu, to jeszcze nie tragedia, obrócisz to jakoś w żart i będzie po sprawie!
-No tak ale ona odruchowo wydała resztę..

Niedźwiedź polarny (Ursus maritimus) mimo życia w trudnych warunkach nigdy nie zamarza na śmierć natomiast umrzeć może z przegrzania, gdy np. bardzo długo biegnie i nie ma możliwości schłodzenia się w wodzie.

Pewien pracownik biura miał półgodzinną przerwę w pracy, a że był bardzo głodny postanowił pojechać szybko do domu i coś zjeść. Pojechał do domu, otwiera drzwi, patrzy a tam w salonie listonosz mu żonę pierdoli. Złapał za miotłę i jeb listonosza nawala. Listonosz uciekł a pracownik mówi do żony:
– Ty ku***! Jak śmiesz?! Teraz muszę się spieszyć ale jak wrócę z pracy to się policzymy! – to mówiąc zjadł i wyszedł z domu. Jednak po chwili zachciało mu się srać więc pomyślał, że szybko wróci do domu i się załatwi.
Otwiera drzwi, patrzy a tam znów listonosz żonę mu pierdoli.
Jaki z tego morał?? Listonosz zawsze puka dwa razy.

Małzeństwo opala sie na nadmorskiej plaży. Nagle ona zauważa nieobecność ich kilkuletniego synka:
– Kochanie, gdzie jest Łukaszek?
– … A tam sobie pływa na dętce…
– Staszek idź proszę szybko po niego, jego życie zaczęło sie od pęknietej gumy, i nie chciałabym, żeby na tym samym sie skończylo…

– Słyszałem, że wam się dzidziuś urodził. Jak na niego mówicie?
– Zależy… w dzień czy w nocy…