Aż się wierzyć nie chce…

To wszystko działo się w Łodzi…

Sen o białych najkach

(…)Stało się w sierpniu zeszłego roku, po meczu. ŁKS grał sparing. Przemek wyszedł ze stadionu. Rzucił kumplom "to na ra" i poszedł w swoją stronę. Nie zauważył, że idzie za nim dwóch kiboli ze Śląska. Na początku nie poczuł też noża. Ostrze weszło miękko między piąty a szósty krąg piersiowy kręgosłupa. Przecięło rdzeń kręgowy i przebiło prawe płuco.

Gdyby nóż uderzył centymetr wyżej, odbiłby się od kości i nie wyrządziłby wielkiej krzywdy.

Ale nóż trafił dokładnie tam, gdzie trzeba. Przemek padł twarzą na chodnik. Nie mógł się ruszyć, słyszał tylko śmiech uciekających kiboli.

Cały czas był przytomny. Ucieszył się, że nie było z nim Karoliny. Słyszał też lekarzy z pogotowia: – Ten, to już nie pobryka – komentowali.

Przemek jest sparaliżowany od piersi w dół. Dziś patrzy ze zdziwieniem na swoje bezwładne nogi. Są mu już właściwie niepotrzebne, tylko przeszkadzają. Ostatnio nawet włosy z nich wypadły.(…)

(…)Przemek domu już nie miał, mama właśnie złożyła do sądu wniosek, że go nie chce. (…) Niech Przemek gnije gdzie indziej.(…)

(…)Sam czuł, że śmierdzi

Karetka stała trzy kwadranse pod szpitalem, Przemek leżał na noszach w izbie przyjęć. A lekarze kombinowali, co zrobić, żeby chłopiec trafił gdzie indziej. Wszystko słyszał, nic nie mówił. Doktor Rokicki z pogotowia powiedział twardo: – Nie odjadę, póki nie znajdziecie mu miejsca. Znalazło się w końcu w Centrum Zdrowia Matki Polki.

Podobno własnego smrodu się nie czuje, ale Przemek przyznaje, że też czuł. I, że robiło mu się od niego niedobrze. Prof. Andrzej Chilarski, ordynator oddziału chirurgii dziecięcej CZMP pamięta, że do izolatki Przemka nie można było wejść, trzeba się było zmuszać: – Muchy padały.

A Przemek był o krok od śmierci.

W ciągu kilku dni mógł zginąć od zakażenia krwi, które już rozgrzało jego ciało do 40 stopni Celsjusza. Profesor nie zapomni też widoku dziur w biodrach Przemka, przypominały fantomy na lekcjach anatomii, z widocznymi mięśniami i ścięgnami. (…)

(…)Przemek wraca do życia, a profesor wciąż zadaje sobie pytanie: – Jak można było do tego dopuścić? I drugie, ważniejsze: – Czy Przemek dalej będzie gnił?

Reszta artykułu TUTAJ