Szkoła.

Niestety siedzę tutaj od rana. Mam 3 półtora godzinne wykłady pod rząd. Fascynujący przedmiot o nazwie „Prognozowanie”.
4 i pół godziny w jednej małej sali. Dużo ludzi i upał. Nie na czym oddychać. Powietrze aż się lepi. Czuję że całe ubranie przykleiło mi się już dz ciała. Marzę tylko o tym żeby sie znaleźć pod prysznicem.
Do tego brakuje tlenu. Ciężko jest sie skupić. A dzisiaj oprócz tego maratonu prognozowania mam jeszcze jeden wyklad. Czyli siedzę tu do godziny 16:15 od 9:15 czyli 7 godzin. Katastrofa. Jedyna nadzieja w tym, że wykładowca na tym ostatnim wykładzie też będzie miał ochotę na to zeby szybko wyjść do domu.  Żeby nie było lekko to jeszcze idę na ślub do koleżanki na 17. Więc praktycznie prosto w uczelni do kościoła. Dobrze że ten kościół blisko bo bym sie pewnie nie zdążył nawet przebrać… Pojawiła sie nawet pokusa zeby nie iść na ten ślub, ale głupio by było bo zaproszenie dostaliśmy z Anglii imiennie pocztą. Więc skoro Dominika sie natrudziła żeby przysłać takie zaproszenie to my spokojnie możemy sie ruszyć i pójść na ten ślub.
Do tego wszystkiego Żonka zrobiła sobie coś w prawy nadgarstek i ją strasznie boli. Tak strasznie że nie jest w stanie nic w domu zrobić.
Nie wiadomo od czego ją to tak boli. Same plagi egipskie ostatnio na nas spadają.
Ale jest coś pozytywnego. Udało mi się dogadać w sąsiadką w sprawie uszkodzonej ścianki na balkonie. Umówiliśmy sie że ja załatwie ekipę remontową (akurat robią sąsiednie wieżowce), a sąsiadka za to zapłaci. Uważam, że to całkiem dobra opcja. Cieszę sie że obyło sie bez kłótni i dogadalismy sie bez żadnego ale. Dzięki temu stosunki sąsiedzkie nie są zagrożone.
Na szczęście została jeszcze tylko godzina. Może jakoś da się wytrzymać. Niemniej jednak już od jakiegoś czasu nie na czym oddychać. Na zewnątrz jakoś sie tak gęsto zaczyna robić. Może to jeszcze jakaś burza w tego będzie?  Mam tylko nadzieje że uda mi sie na sucho dojechać do domu. Nie mam ochoty moknąć.
Kurcze to nie ma sensu. Teraz już tylko walczę ze sobą żeby nie zasnąć. Nic już do mnie nie dociera. A jeszcze pół godziny męczarni.

Nawet taki zestaw nie pomagał:

Tiger+Cola