Jakieś dwa miesiące temu kupiłem sobie rower. Całkiem ładny i przyjemny – Giant Escaper
Jest w ładnym czarnym kolorze. Jednak aż wstyd się przyznać – dwa miesiące przestał w przedpokoju nietknięty jak dziewica orleańska. Po prostu jakoś tak się nie składało, zeby pojeździć. Po prostu albo ktoś po południu przychodził, albo my wychodziliśmy, albo nie było pogody i tak zawsze coś stawało na przeszkodzie.
Jednak dzisiaj przyszła na niego kolej. Zwiozłem na dół, i wsiadłem, uzbrojony w kask.
Kask kupiłem razem z rowerem. Stwierdziłem, ze może gorzej się wygląda, ale…
No i wsiadłem na rower i zrobiłem prawie 15 kilometrów na początek. Dupa oczywiście boli. Mam tylko nadzieję, że jutro będę mógł spokojnie wysiedzieć swoje zakładowe 8 godzin…
Pojechałem sobie między innymi w takie miejsce:
Ciekawe czy ktoś z Łodzian zgadnie gdzie to…