Znów padało.

Dzisiaj na sam koniec pracy zaczęło się chmurzyć.

Pobiegłem szybko na parking, zeby zdążyć przed deszczem.

W zasadzie udało mi się nawet w miarę spokojnie dojechać do domu. Pokręciłem się po mieszkaniu, i nagle jak nie huknie, jak nie lejnie…

Ściana deszczu i pioruny latające dookoła.

Wyglądało to mniej więcej tak:

A tak to wyglądałojak już grad przestał padać.

Padało tak może z 15 do 20 minut.

Później pojechałem po Żonę do pracy.

Na dworze było pełno śladów, pokazujących jak bardzo padało – np powymywana ziemia z trawników. Pełno ziemii na chodnikach. Miejscami chodniki wyglądałuy jak koryto rzeki.

Ale jakoś pojechałem.

Na alejach Włókniarzy masakra. Normalnie korek na korku. A to jakis samochód sie zapalił, a to inny sie rozkraczył.  Na pojezierskiej, żeby skręcić we Włókniarzy trzeba było stać w korku już od Zgierskiej…

Ale jakoś mi sie udało dojechać.

Potem jechaliśmy do Manufaktury Na Zachodniej na wysokości Bałuckiego Rynku po prostu jeziora i rozlewiska. Nawet Jeepy potrafiły ugrząznąć.  Tramwaje nie kursowały. Wyglądało to tak:

 

 

Na jednym z filmów słychac Żonkę jak uprzedza koleżankę z pracy o tym, że nie ma po co czekac na tramwaj…

 

Ciekawe ile jeszcze razy będziemy mieli do czynienia z takimi nagłymi zjawiskami atmosferycznymi…

 

Inna sprawa, że ciekawe kiedy władze i służby odpowiedzialne zrobią coś ze studzienkami, które nie są sprawne i nie spełniają swoich zadań. Gdyby studzienki były sprawne wyglądałoby to dzisiaj zupełnie inaczej.