Awantura w markecie.

Wczoraj udałem się w celu wykonania zakupów do marketu Tesco.  To takie Tesco, które powstało na miejsce Leader Price’a. Dokładnie na Placu Niepodległości.

Więc kupiłem sobie to i tamto i jakiś chlebek i jakieś winogrona i tamto i siamto. Na koniec podszedłem do półki z alkoholami, gdyż potrzebowałem kupić jakąś wódeczkę na wieczornego grilla, który miał być częścią „obchodów” imienin Żonki. Więc podszedłem do tej półki, patrzę co by tu kupić żeby podkrapiać tego wieczornego grilla. I nagle widzę:

Absolut

No to sobie myślę – niezła gratka. Sprawdziłem jeszcze tylko czy cyferki spod kodu kreskowego na cenie na półce zgadzają się z tymi nadrukowanymi na butelce, buteleczke do koszyka i do kasy. W kasie wszystko kasują, rachunek rośnie, i nagle na samym końcu buteleczka Wódki Absolut 0,7 Blue 40% wybyja cenę 29 PLN z grosikami. No to ja się pytam dlaczego taka cena. Pani mi mówi, że to tyle kosztuje. To ja mówię jej, ze jest w błędzie bo na półce jest inna cena. Od słowa do słowa awantura się rozwija, bo kierowniczka, która w międzyczasie przyszła do kasy mówi mi, że tamta cena jest nieprawidłowa i ona mi nie może w takiej cenie sprzedać tej buteleczki. To ja jej mówię, że ma taki obowiązek, bo takie jest prawo, ze obowiązuje cena taka jak jest na towarze, a nie to co kasa wybija. Ona ripostuje, że jak mi się cena nie podoba to moge zrezygnowac i nie kupować. Po 10 minutach sprzeczki przy kasie ktoś w kolejce zaczął się niecierpliwić i krzyknął:

Kupuje albo nie bo tu ludzie czekają.

Ku mojemu zdziwieniu reszta ludzi stanęła po mojej stronie i zaczęli uciszać tych niecierpliwych. Krzyczęli, że mam rację, bo nie może tak być, że na sklepie są niższe ceny, a na kasie wybijają wyższe.

Po dłuższej utarczce słownej usłyszałem od kierowniczki:

Jak panu ulży to możemy zwrócic różnicę…

Oczywiscie, ze mi ulżyło.

To już nie pierwszy raz jak udaje mi się wywalczyć respektowanie cen wystawionych na towarze w markecie.