Jak wracaliśmy do domu z Sylwestra to z daleka zobaczyliśmy niebieskie, migające koguty na wysokości naszego bloku.
Parę krokow dalej stwierdziliśmy, ze to straz pożarna, automatem przyspieszyliśmy kroku.
Różne myśli człowiekowi do głowy przychodzą w takiej chwili, ale jedno jest pewne – tętno rośnie.
Po tym jak doszliśmy, stwiierdziliśmy, ze na szczęście to nic z naszym blokiem, ale spalil się samochód, który byl zaparkowany po drugiej stronie ulicy.
Nie wiem y czy spalił się bo spadla na niego raca, petarda czy inna rakieta, czy może po prostu bylo to zwykłe zwarcie, czy coś w tym stylu, tak czy inaczej auto raczej do kasacji, a stare nie bylo…
Tak to wyglądalo na drugi dzień: