Pogoda się ze mną droczy.

Wczoraj Żonka mi rano zaproponowała, żebym nie jechał do pracy rowerem, bo może padać. Powiedziałem, ze nie będzie padało i pojechałem rowerem. Jak usiadłem za biurkiem to na zewnątrz zrobiło się ciemno. Przyszły gęste ciemne chmury i spowiły miasto. Już widziałem minę mojej Żony, mówiącą: „A nie mówiłam”. Jednak z chmury nie spadła ani kropelka. Byłem juz zadowolony, kiedy to po paru godzinach słyszę stuk puk o parapet i zaczął padać deszcz. Padało jakieś 10 minut. Po czym zrobiła się ładna pogoda.

 

Dzisiaj sytuacja się bliźniaczo powtórzyła. Teraz świeci słoneczko, jest już po deszczu. Mam nadzieję, że do czasu mojego wyjścia z pracy nic się nie zmieni.

Na marginesie – coraz bardziej mi się podoba używanie bicykla.