Konkretnie skończyło sie wolne. 5 dni wolnego zleciało jak z bicza strzelił. Ale to tak zawsze jest. To co dobre to się szybko kończy. Cały tydzień spędziliśmy w sumie dosyć pracowicie i efektywnie. Udało nam się załatwić wiele rzeczy, spędzić dużo czasu z Krzysiem. Niestety wielu rzeczy nie udało się załatwić, ale okazało się, ze 5 dni to wcale nie jest aż tak dużo i nie wszystko co się zaplanowało da radę zrobić. Grunt, że udało się u rodziców wymienić kocioł CO i terme do ciepłej wody, bo te stare w każdej chwili mogły dokonać żywota. Teraz wisi sobie już tylko jedno urządzenie, które daje ciepło i ciepłą wodę.
Udało nam się w końcu odwiedzić Ikeę w Łodzi. Mimo, ze mamy do niej kawałek, to od grudnia jeeszcze nam się nie udało tam pojechać. W końcu mogliśmy nadrobić zaległości. W Ikei nam się nawet podobało a najbardziej podobało się Krzysiowi. Bardzo polubił zabawy z innymi dziećmi w bawialni.
Wczoraj byliśmy wieczorem na imprezce u mojej siostry i szwagra. Nie powiem – tego nam było potrzeba. krzych został u Dziadków na noc, a my mogliśmy się spokojnie rozluźnić, zrelaksować i odprężyć. Zabawa była świetna.
Dzisiaj byliśmy na cmentarzu – na ostatni dzień lutego przypadały imieniny Dziadka, którego niestety nie ma już wśród nas.
Teraz siedzę i piszę ten wpis jednocześnie oglądając mecz hokejowy pomiędzy USA i Kanadą. Robie to pierwszy raz w zyciu.
A jutro trzeba będzie niestety wstać rano do pracy. Znowu zaczyna kierat.