Ruda na myszach…

Wczoraj otwierali w Łodzi drugą halę Selgros. Ponieważ ta hala powstała niedaleko nas, to postanowiliśmy pojawić się pierwszego dnia.

Nie powiem – było tłoczno, ale dało się przeżyć.

Wieczorkiem wróciliśmy do domu, Żonka poszła usypiać Krzysia, a ja sobie usiadłem w fotelu, nalewając wcześniej do szklaneczki „rudej na myszach”.

Nie wiem jak to się stało, ale obudziła mnie Żonka, a ja byłem wtedy w pozycji horyzontalnej… Nie wiem jak przeszedłem z fotela na wersalkę, ale w takiej konfiguracji „znalazła” mnie Żona. Obudziła, chwilkę posiedzieliśmy razem, po czym usnąłem na fotelu…

O godzinie pierwszej poszedłem się umyć, położyłem się spać. Niestety spałem tak mocno, że nie słyszałem krzyczącego w nocy syna.

No i jak tu nie zgodzić się z bohaterem Misia.

dodajdo