Straszne są te wybory.

I to nie tylko dlatego, że szanse kandydata, z którym mi jest bliżej, nie sa pewne. Straszne sa dlatego, że tak strasznie polaryzują różne obozy i skłócają ze sobą ludzi. Że niezależnie od tego za którym kandydatem się człowiek nie opowie, to od razu jest atakowany przez zwolenników jego oponenta.
Boję się, że ludzie z którymi się do tej pory znałem, kolegowałem, czasami nawet przyjaźniłem, widząc to kogo popieram, będą chcieli taką znajomość zakończyć. Zacietrzewienie bowiem jest niesamowite. Szczerze mówiąc nie widziałem jeszcze aż tak wielkich wybuchów wręcz nienawiści pomiędzy poszczególnymi „obozami” kandydatów. Przy tym wszystkim kultowy tekst Wałęsy, że „Ja panu mogę podać najwyżej nogę” wydaje się być szczytem elegancji.
Szczerze mówiąc coraz mniej chętnie oglądam telewizję. Mimo, że do tej pory nie przepuszczałem żadnych Faktów, czy innych teo typu programów. Zauważyłem, że wśród ludzi i nastąpiło pewne zabetonowanie poglądów. Malo znam osób, które by mówiły, że są niezdecydowane. Raczej od początku określają się albo za Dudą, albo za Komorowskim.
Idealnie było to widać po Debacie w TVP i TV Polsat. Zwolennicy każdego z kandydatów byli przekonani, że ich faworyt ja wygrał. Żadne argumenty myślę, nie byłyby w stanie zmienić ich punktu widzenia.

Dzisiaj kolejna debata. Szczerze mówiąc nie wiem czy może ona coś zmienić. Jeśli tak to raczej nie będą to zmiany, które mogą przeważyć o zwycięstwie jednego czy drugiego. Tak naprawdę to chciałbym, żeby było już po wyborach, bo troszkę nie pasuje mi to, że cokolwiek nie napisze publicznie, to jest to od razu kontestowane przez politycznych oponentów.

A teraz kilka moich prywatnych zdań jak ja widzę to na kogo będę głosował i dlaczego akurat tak.

Chyba nikogo nie powinno dziwić, że moim kandydatem jest Bronisław Komorowski. Ci którzy mnie znają, wiedzą jakie mam sympatie polityczne. Nigdy ich raczej nie zmieniam radykalnie, chociaż z czasem (wiekiem?) one ewoluują i z raczej lewicowych robią się centrowe. Jak dla mnie najbliżej centrum i jednocześnie akceptowalna jest PO. Nie jest to 100% zgodności, ale jest to największy stopień zgodności.
Dlaczego nie Duda? Ktoś mnie zapytał, czy mogę powiedzieć, co mi takiego zrobił PiS, że nie chcę jego powrotu. Otóż mi osobiście nie zrobił nic. Zupełnie nic. Tak samo jak nic mi nie zrobiła PO. Tak samo jak nic mi nie zrobił komunizm, za czasów jeszcze którego rozpocząłem swoją edukację.
Jest jedno ale. Kiedy PiS był u władzy, to każde obejrzenie jakichkolwiek wiadomości, skutkowało tym, że gotowało się we mnie. Ich pomysły na kontrolowanie wszystkiego co się da skontrolować, na szukanie afer, tam gdzie ich nie ma, w końcu na generowanie afer po to żeby móc je likwidować… Przypomina to strażaka piromana, który najpierw jest podpalaczem, tylko po to, żeby móc później pojechać do gaszenia pożaru.
Ś.P. Prezydent Kaczyński non stop był w konflikcie z rządem PO, który po wielkiej kompromitacji PiS przejął władzę w Polsce. Ale nawet te z pozoru tylko dwa lata, nadal nam się odbijają czkawką. Zniszczenie siatki wywiadowczej przez Macierewicza, to coś niespotykanego na skalę światową.
Do dzisiaj ciągną się sprawy o odszkodowania za czyny spowodowane przez działalność chociażby CBA. Zresztą sam szef CBA został za swoje działania skazany wyrokiem bezwzględnego pozbawienia wolności przez sąd I instancji. Najciekawsze jest to, że we wszystkich tych „zakrojonych na szeroką skalę” działaniach nie udało się praktycznie nikomu nic udowodnić na tyle, żeby kogoś skazać. Nie licząc kilku płotek.
Poza tym na arenie międzynarodowej, nie oszukujmy się, nie liczyliśmy się zupełnie. Nikt nie chce rozmawiać z kimś, kto jest wielkim krzykaczem i ciągle tylko ma pretensje, a nie potrafi współpracować.

Dla równowagi powiem, że nie uważam, że Polska stała się po rządami PO ziemią obiecaną i krajem mlekiem i miodem płynącym. Jednak pewien znacznie większy spokój, który nam zapewniła oraz to, że w miarę obronną ręką przebrnęliśmy przez największe fale kryzysu to jednak ich zasługa.
Mam oczywiście wiele zastrzeżeń, jak chociażby to, że sześciolatki wylądowały w szkołach, co mi się zupełnie nie podoba ale mimo wszystko bilans zysków i strat zdecydowanie stoi na plusie po stronie PO.

Liczę się też z tym, że niedzielne wybory może wygrać Andrzej Duda. Tak naprawdę świat sie nie zawali. I tak ważniejsze wybory to te do parlamentu. Może do tego czasu coś się w układzie sympatii politycznych narodu zmieni. A może nie? Tak czy inaczej w niedzielę ja oddam swój Głos na obecnego Prezydenta Bronisława Komorowskiego. Jeśli nie wygra, to będzie szkoda, ale to nie koniec świata. Na pewno wtedy pogratuluję swoim znajomym, którzy deklarowali że oddadzą swój głos na PiS. Jeśli wygra Komorowski, wtedy będę się cieszył, bo to oznacza trochę spokoju dla Polski, przewidywalna prezydentura, bez szaleństw, bez ekscesów.

Boję się tylko jednej sytuacji, jeśli Obecny prezydent wygra małą ilością głosów, to może się okazać, ze PiS będzie wszystkich oskarżał o sfałszowanie wyborów. Już zresztą czytałem tego typu wypowiedzi, że jeśli Andrzej Duda przegra, to będzie to oznaczało, że wybory zostały sfałszowane. Myślę, że tak czy inaczej czeka nas niezła jazda w niedzielę.