Uwikłanie. Zygmunt Miłoszewski

UwiklanieDo książki zasiadłem po przeczytaniu „Domofonu„, który mnie niesamowicie wciagnął. Generalnie nie zawiodłem się. Co prawda sam początek troszkę powoli wciąga, ale później czułem się jak w bagnie. Im więcej ruchów i czasu, tym bardziej się zapadałem. Skończyło się podobnie jak przy „Domofonie„. Czytałem do późna w nocy, do chwili kiedy oczy same mi się praktycznie zamknęły.
Bardzo spodobała mi się nietuzinkowa fabuła. Świetnie prowadzona narracja, trzymająca prawie do samego końca zagadkę do rozwiązania. Sprytnie odciagająca uwagę czytającego od rozwiązania, dzięki czemu rozwiązanie staje sie wielkim zaskoczeniem. Ciekawym jest też pozostawienie otwartymi kilku wątków. Może nawet nie tyle otwartymi, co nie do końca zamkniętymi.
Natomiast to co mi się najbardziej podobało w tej książce, to postać głównego bohatera. Jego przymyślenia, problemy. Dlaczego? Dlatego, że Prokurator Szacki w Uwikłaniu jest dokładnie w moim wieku. Przeżywa podobne rozterki, ma podobne dylematy. O wielu rzeczach myśli podobnie jak ja. Mamy podobne postrzeganie świata. Jednym słowem, w prokuratorze Szackim odnalazłem małą cząstkę siebie.
Rzadko kiedy mogę tak powiedzieć, ale momentami czułem, jakbym czytal o sobie. Jakby ktoś spisał moje myśli i wydal w książce.
Bardzo podobał mi się też fakt, ze policjant z Domofonu Oleg Kuzniecow, wystepuje również w Uwikłaniu. Mimo, że obydwie książki się ze sobą nie zgrywają tematycznie, to zabieg ten powoduje, że odczuwamy fakt napisania ich przez tego samego autora. Prosta rzecz, a cieszy.
Reasumując: książka naprawde warta przeczytania. Sam złapałem się na tym, że w momencie jak musiałem przerwać czytanie, to myślałem tylko o tym, żeby móc znowu gdzieś przysiąść, czy przystanąć, wyciągnąć Kindle’a i zacząć czytać.

Na sam koniec jeszcze jedna rzecz, której nie sposób pominąć. Film o tym samym tytule. Z jego obejrzeniem wstrzymałem się do czasu ukończenia czytania książki. Nie wiem jaki był zamysl reżysera, żeby Prokuratora Szackiego ubrać w spódnicę. Mnie to nie przekonuje. Natomiast film w oderwaniu od książki jest niezły. Maja Ostaszewska odegrała świetnie swoją rolę i nie ukrywam (tutaj budzi się mój męski szowinizm i seksizm) w kilku scenach pokazała się widzom z absolutnie rewelacyjnej strony. Nie będę owijał w bawełnę. Pokazała po prostu, że ma piękne ciało. Niestety, jeśli film odniesiemy do książki to wypada niezmiernie blado. Jak dla mnie za bardzo autor scenariusza odbiegł od fabuły książki, zachowując nawet nie sam kręgosłup jej fabuły, ale tylko sam rdzeń kręgowy. Gdybym nie czytał książki to film by dostał 7/10 pkt, ponieważ książkę przeczytałem, to film dostaje tylko 5/10 pkt.

OCENA 8/10 pkt