Jaki teń świat jest przewrotny…

Prałat Jankowski choruje w samotności

 

Ksiądz Henryk Jankowski leży w szpitalu. Nie odwiedził go nikt z dawnych obrońców – organizatorów antysemickich demonstracji pod kościołem św. Brygidy w Gdańsku

Prałat choruje na cukrzycę. Wywiązały się też problemy naczyniowe i lekarze zatrzymali księdza w szpitalu na cały tydzień. Jeszcze trzy miesiące temu o jego chorobie pisałyby wszystkie gazety. Trwał wówczas spór między prałatem a arcybiskupem gdańskim Tadeuszem Gocłowskim, który usunął ks. Jankowskiego z funkcji proboszcza. Prałat zebrał grupę obrońców, którzy co niedziela organizowali pod kościołem demonstracje. Grozili "marszem na kurię", wyzywali od Żydów swoich oponentów – od arcybiskupa, przez dziennikarzy, po ks. Krzysztofa Czaję – następcę prałata. Gdy na przełomie listopada i grudnia ks. Jankowski trafił do szpitala, do chorego wędrowały pielgrzymki zwolenników. Organizatorem demonstracji była Liga Obrony Suwerenności.

– Co? Prałat jest znowu w szpitalu? Nic o tym nie wiedziałem – przyznał wczoraj szef Ligi Wojciech Podjadzki.

W ubiegłym roku murem za prałatem stanęła LPR.

– Wiem o chorobie prałata, skręcił nogę. Przyznaję, nie miałem czasu go odwiedzić – mówi Jacek Kurski, który w grudniu kilkakrotnie odwiedzał księdza w szpitalu (obecnie Kurski jest w PiS).

– Sama jestem kontuzjowana, więc nie mogłam odwiedzić księdza, ale był u niego nasz działacz – zapewnia z kolei Danuta Hojarska, posłanka Samoobrony. – Codziennie dzwoni też do niego przewodniczący Andrzej Lepper.

W szpitalu regularnie odwiedza ks. Jankowskiego go ksiądz Czaja.

 Marek Wąs, Marek Sterlingow, Gdańsk 28-02-2005, ostatnia aktualizacja 28-02-2005 09:06

Znów przekręt ???

1 mld dolarów za system łączności bez przetargu

 Czy rządowi uda się przeforsować wartą miliard dolarów budowę sieci bezpiecznej łączności dla służb mundurowych i ratowniczych Tetra? Musi się bardzo śpieszyć i przekonać posłów, którzy obawiają się skoku na kasę tuż przed zmianą rządu

Z Tetrą jest jak z dzielnicowym. Wszyscy o nim mówią, ale jakoś nikt go dotąd nie widział – to jeden z żartów krążących wśród policjantów.

Polska policja, straż pożarna i pogotowie ratunkowe potrzebują systemu, dzięki któremu będą mogły się skutecznie porozumiewać, szczególnie w wypadku katastrof czy klęsk żywiołowych. MSWiA promuje system Tetra, największy projekt offsetowy związany z zakupem samolotów F-16. Negocjacje z wybranym przez ich producenta – koncern Lockheed Martin – konsorcjum Tetra Systems Polska (TSP) ciągną się już od dwóch lat.

Wiceminister MSWiA Leszek Ciećwierz powiedział nam, że są już na finiszu. Dziś mają się zakończyć rozmowy o cenie za jaką konsorcjum TSP z Motorolą i Prokomem na czele ma zbudować sieć Tetra.

– Zgodnie z kontraktem offsetowym powinniśmy 30 czerwca rozpocząć realizację projektu. Po roku bezpieczna łączność działałaby w wybranych regionach, a w 2008 r. – w całej Polsce – mówi min. Ciećwierz.

Panowie, a gdzie przetarg?

Problem w tym, że system ma kosztować aż 1 mld dol. MSWiA chce go kupić od TSP bez ogłaszania przetargu. Powołuje się na przepis, że prawo o zamówieniach publicznych pozwala na taki wybór inwestora w sprawach związanych z bezpieczeństwem państwa.

Nie wszystkim się to podoba. Przewodniczący sejmowej komisji obrony Stanisław Janas (SdPl) uważa, że tylko przetarg pozwoliłby na wybór najtańszej oferty. Dopiero zwycięzcę można by podczepić pod offset na F-16 lub na fiński transporter opancerzony dla armii. Stanisław Janas przyznaje, że MSWiA prosiło go już o poparcie obecnej procedury.

Rynek producentów urządzeń do Tetry zdominowały dwie firmy – amerykańska Motorola i fińska Nokia. Ta ostatnia nie kryje oburzenia, że wybrano konsorcjum jej konkurenta.

– Jesteśmy gotowi zbudować sieć za mniej niż 300 mln dol. Taką ofertę złożyliśmy już w offsecie na transporter, ale znajduje się ona na liście rezerwowej. Prezentowaliśmy nasz projekt w MSWiA – mówi dyrektor Dariusz Wiśniewski z Nokia Poland. – Najlepszym rozwiązaniem byłby przetarg.

Dyrektor Piotrowski z Motoroli i TSP dziwi się twierdzeniom Nokii, że mogłaby to zrobić taniej. – Przecież nie znają zakresu naszych prac. Rząd sprawdza skrupulatnie składniki naszej oferty i porównuje z cenami światowymi – dodaje Piotrowski.

– Nokia nie przedstawiła nam konkurencyjnej oferty. I tyle – ucina min. Ciećwierz.

Jego zdaniem przetarg nie jest wcale najlepszym rozwiązaniem, na co wskazują przykłady z zagranicy. W wielu krajach wyniki przetargów są zaskarżane i inwestycja się odwleka. Tak było np. w Szwecji. – Nie na wszystko demokracja jest dobra – dodaje żartem Ciećwierz.

– Jesteśmy gotowi do udziału w przetargu, ale jeśli projekt wypadnie z offsetu, pokrzywdzonym byłby gdyński Radmor, który będzie miał ogromne korzyści z racji naszych inwestycji. Kolejna strata to czas. W ramach offsetu możemy szybko rozpocząć dostawę systemu – tłumaczy dyr. Piotrowski. Jego zdaniem dzięki inwestycji w Tetrę w Polsce przybyłoby 2,5 tys. nowych miejsc pracy.

– My także proponujemy inwestycje w polskich zakładach. Mogłyby produkować szafy i okablowanie dla infrastruktury telekomunikacyjnej – mówi Dariusz Wiśniewski.

Po co nam Tetra?

Dziś policja, służby mundurowe i ratownicze korzystają z aż 200 systemów łączności pochodzących od 2 tys. dostawców i producentów. To mozaika głównie analogowych i przestarzałych urządzeń. – Zdarza się, że patrol ściga złodzieja samochodów i nagle traci zasięg – mówi nadkomisarz Marcin Cabak z Komendy Głównej Policji.

Kiedy dochodzi do obławy na bandytów czy klęski żywiołowej, poszczególne służby często nie są się w stanie porozumiewać. W przypadku Tetry to nie grozi. System trudno zniszczyć, bo zwykły radiotelefon automatycznie zaczyna pełnić funkcję przekaźnika w miejsce np. przewróconego masztu. Tetra sprawdziła się np. w Hiszpanii po zamachach w Madrycie.

Zdaniem Jacka Piotrowskiego, dyrektora ds. klientów strategicznych Motoroli, członka zarządu TSP, same radiotelefony są odporne na wstrząsy, proste w obsłudze. Pozwalają na lokalizację najbliższego patrolu i łatwo przez nie wezwać pomoc.

Urządzenia są zabezpieczone przed podsłuchem. – Teraz byle smarkacz może podsłuchiwać policję. Na miejsce wypadku często pierwsi przyjeżdżają laweciarze – mówi min. Ciećwierz. – Pierwszym urządzeniem, które skonstruowałem w technikum, był aparat podsłuchowy. I z kolegami słuchaliśmy policji.

Policja operatorem

Projekt ma jedną zasadniczą wadę – ogromny koszt. TSP chce 750 mln dol. za koszt infrastruktury (m.in. 1,5 tys. przekaźników) i radiotelefonów. Dodatkowe 250 mln dol. pochłonęłaby obsługa systemu przez konsorcjum do chwili zakończenia inwestycji oraz utrzymanie i finansowanie w perspektywie dziesięcioletniej.

Cena znacząco spadła – jedna z wcześniejszych ofert opiewała na 3 mld dol.!

Początkowo konsorcjum TSP miało zbudować system i go obsługiwać, ale MSWiA uznało, że to by było zbyt kosztowne. Operatorem będzie Komenda Główna Policji, która zatrudni w nowej strukturze ok. 100 osób.

Zdaniem min. Ciećwierza za trzy lata na bazie masztów Tetry można będzie zbudować szybki internet dla służb mundurowych i administracji. Policjant ściągałby np. zdjęcia i plany budynku na komputer w samochodzie i oglądał.

Ogólnokrajowa sieć Tetra działa tylko w Finlandii, Wielkiej Brytanii, Holandii i Belgii. Wkrótce ruszy budowa w Austrii i Szwecji. Czy Polskę stać na tak kosztowną inwestycję? – A ile kosztuje ludzkie życie? Czy ktoś spodziewał się tsunami? – trudno polemizować z takimi argumentami MSWiA.

Piłka w stronę posłów

Tetra ma być sfinansowana z kredytu. Pozostaje jednak problem gwarancji rządowych – 1 mld dol. to kwota groźna dla długu publicznego. – Co roku mamy około 20 mld zł przewidzianych w budżecie na gwarancje, ale suma ta nie była dotąd wykorzystywana. Jest szansa, byśmy zmieścili w niej wydatki na Tetrę. Analizujemy ten projekt – powiedział nam wiceminister finansów Stanisław Stec.

Konsorcjum ma jednak pomysł, jak obejść problem gwarancji. Byłby to specjalny wehikuł finansowy. Jaki? Tajemnica.

Nawet jeśli rząd zaakceptuje inwestycję, będzie ona niemożliwa bez zgody parlamentu. To wymóg prawa względem każdego programu wieloletniego o wartości powyżej 100 mln zł.

– Rząd nie przedstawił nam jednoznacznego stanowiska w sprawie Tetry i unikał debaty publicznej – mówi przewodniczący sejmowej komisji infrastruktury Janusz Piechociński (PSL).

Jego zdaniem decyzje o Tetrze będą zapadać w atmosferze gorączki przedwyborczej, a opozycja będzie się obawiać, czy SLD pod pretekstem bezpieczeństwa państwa nie robi się skoku na kasę.

– Obawiam się, że nikt nie będzie chciał tego uwiarygodnić. Ale jeśli się tego teraz nie zrobi, to mamy stracone dwa lata ze względu na zmianę rządu – dodaje Piechociński.

Perspektywy dla Tetry są tym gorsze, że mniejszościowy rząd SLD nie może liczyć nawet na swoich posłów, co pokazało ostatnie głosowanie w sprawie ustawy zdrow
otnej.

Pora na Radmora

Urządzenia dla Tetry ma montować Radmor. To jedyny polski producent systemów łączności dla policji, choć bardziej znany z zakończonej w połowie lat 90. produkcji wież stereofonicznych.

Firma wyszła wówczas z kłopotów i jej przychody rosną teraz o 10-15 proc. rocznie (w ubiegłym roku wyniosły 80 mln zł). Ma stabilne zyski, które oscylują wokół miliona złotych rocznie. Urządzenia z Radmoru kupuje obecnie pięć armii europejskich i afrykańskich.

– Dla nas Tetra nie jest żadnym ratunkiem, sprawą życia i śmierci, ale kolejnym impulsem rozwojowym – mówi dyrektor firmy Andrzej Synowiecki.

Zatrudnienie Radmoru wynosi 400 osób i zostało by zwiększone tylko o kilkudziesięciu pracowników, bo w grę wchodzi jedynie zautomatyzowany montaż urządzeń. Potem firma prowadziłaby ich serwis i mogła rozwijać własne konstrukcje.

Produkcja jednak się odwleka, a – jak przyznaje dyr. Synowiecki – klienci, licząc na jej rychłe uruchomienie, zmniejszyli o blisko jedną trzecią zamówienia na urządzenia analogowe. (

Paweł Rożyński 28-02-2005, ostatnia aktualizacja 28-02-2005 09:46

Komentarz:

Nic by nie było dla mnie w tym dziwnego, jednak zastanawia mnie skąd się wzięła w tym wszystkim firma Prokom. Jak zwykle jeśli chodzi o jakiś duży kontrakt na duże pieniądze, to Pojawia się Prokom… Interesujące…

Giertych z utartym nosem…

W Gazecie można wyczytać:

Rydzyk namaścił Leppera, a Giertycha nie

Lepper, Macierewicz, Olszewski, Łopuszański namaszczeni przez o. Rydzyka. Z łask wypadli liderzy LPR. Wczoraj dyr. Radia Maryja wezwał do "zjednoczenia w prawdzie"

Pomóżcie stworzyć taki rząd, który będzie dobry dla Polski i Polaków – zaapelował o. Tadeusz Rydzyk wczoraj w Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie.

Kongresowa ma 2897 miejsc. Zajęte były niemal wszystkie. To słuchacze Radia Maryja przybyli na wielkopostne spotkanie modlitewne. Imprezę reklamował "Nasz Dziennik", bilety po 25 zł. Transmisja w Telewizji Trwam.

Na początek orkiestra parafialna z Rembertowa. Były pieśni religijne. Wśród słuchaczy przeważali ludzie starsi (wieszaki w szatniach uginały się od moherowych beretów), ale też sporo młodzieży.

Po godzinie na scenę wszedł o. Rydzyk. – Świeccy mają obowiązek wejść do polityki, tworzyć partię. Inaczej zrobią to inni – powiedział o. Rydzyk. Dodał, że politykom jesteśmy winni wdzięczność. I wymienił tych, którzy na nią zasługują.

– Posłowie Domu Ojczystego: Ewa Kantor, Piotr Krutul, Gertruda Szumska. Jan Łopuszański i Halina Nowina-Konopka z Porozumienia Polskiego. Panu Janowi szczególnie dziękuję za wystąpienie w telewizji [chodzi o "Prosto w oczy" w TVP 1, Łopuszański atakował w nim Lecha Wałęsę za jego walkę z Radiem Maryja – red.]. Wdzięczność należy się panu przewodniczącemu Lepperowi z Samoobrony, zwłaszcza za jego wystąpienie w Sejmie [Lepper też bronił radia], a także Antoniemu Macierewiczowi i premierowi Janowi Olszewskiemu.

Wymienieni wstawali i kłaniali się widowni, kamery TV Trwam filmowały.

Padły kolejne nazwiska: Andrzeja Mańki, posła LPR, dwojga senatorów Ligi, a także trzech eurodeputowanych LPR (w tym Bogdana Pęka). Ani słowa o liderach: Giertychu, Kotlinowskim, Wrzodaku. Widać na nic zdały się ich próby odzyskania sympatii o. Rydzyka – ogłoszenie solidarności z radiem w konflikcie z Wałęsą.

Wyliczanka o. dyrektora skończyła się na nieobecnym na sali pośle PiS Zbigniewie Ziobro ("jest z nami sercem").

Ta doborowa grupa polityków ma przeprowadzić Polskę przez ciężkie czasy.

– Teraz jest jak w teatrze. Aktorów widzimy, ale scenariusza ani reżysera nie znamy – ocenił dyrektor Radia Maryja. – Czy sytuacja jest inna niż pod zaborami? Wtedy też nie było żadnego najazdu, nikt nas nie napadł. Elity sprzedały Polskę. Czy teraz nie jest podobnie?

Prawica od lat zabiega o poparcie Radia Maryja, którego słuchają setki tysięcy ludzi – przede wszystkim starsi, niewykształceni, ale zainteresowani polityką. W poprzednich wyborach parlamentarnych częstymi gośćmi na antenie byli politycy LPR, ale teraz drogi Ligi i radia się rozeszły. Giertych uniezależnił się od o. Rydzyka (np. zlekceważył jego apel o koalicję prawicy przed wyborami samorządowymi jesienią 2002 r.), o. Rydzyk chętniej gości uciekinierów z LPR, zwłaszcza Antoniego Macierewicza. Ostatnio w radiu pojawiają się też Lepper i Ziobro.

Wojciech Szacki 28-02-2005, ostatnia aktualizacja 28-02-2005 08:52

Ja tylko dodam, że chyba musi być mu głupio po tym np jak wczoraj u Moniki Olejnik w Zetce tak zażarcie bronił RM i stawał przeciw Wałęsie… Takie ucieranie nosa powinien mieć częściej.

Nowa matura…

Matura oblana

Michał Stangret 25-02-2005, ostatnia aktualizacja 25-02-2005 00:38

Co trzeci tegoroczny maturzysta nie zdał próbnej matury. Czy mamy w Polsce ponad 100 tys. nieuków?

Mogą być tylko dwa powody, przez które uczeń oblewa maturę. Albo jest matołem, albo pytania układał matoł – mawiała prof. Elżbieta Klonowska, moja matematyczka z liceum. A co jeśli egzamin maturalny obleje co trzeci uczeń w Polsce? Według szacunkowych danych, próbnego egzaminu dojrzałości nie zdało 35 proc. maturzystów. W 16 proc. szkół oblała połowa, a w kilkudziesięciu matematyki nie zdało ponad 95 proc. uczniów.

– To niemożliwe, żeby ten rocznik maturzystów był rocznikiem matołów – twierdzi Wiesława Tomasiak-Wyszyńska, kurator oświaty województwa Kujawsko-Pomorskiego, gdzie prawie co trzeci nie zdał.

Zgadzają się z tym kuratorzy we wszystkich województwach. To skąd te liczby?

– Zasady nowej matury to jedna wielka pomyłka. Szczególnie polski: nie można mieć własnych argumentów, jak było do tej pory, tylko trzeba pisać pod szablon. Rozumiem, że w matematyce może być tylko jeden wynik, ale żeby była tylko jedna interpretacja wiersza? Nasza nauczycielka z polskiego powiedziała, że nam współczuje – mówi Marta Trzaska, maturzystka z XLIII L.O. im. Kazimierza Wielkiego w Warszawie.

U niej w klasie nawet prymusi nie pozdawali. Marne wyniki zaniepokoiły nauczycieli. Niektórzy rzucają gromy na wojewódzkie komisje egzaminacyjne, które przygotowały egzamin. – Takie testy podcinają prymusom skrzydła – mówi o egzaminie z polskiego Joanna Malawska, dyrektor warszawskiego LO im. Cervantesa. Eksperci z mazowieckiej komisji egzaminacyjnej radzą, by wynikami egzaminów próbnych zbytnio się nie przejmować, bo "celem próby nie była diagnoza osiągnięć uczniów, lecz obycie się z formą egzaminu".

Problemy z obyciem się mają też nauczyciele. – Nasza matematyczka ogłaszała wyniki próbnej matury ze łzami w oczach. Miała do siebie pretensje, że nie nauczyła nas dobrze. To straszne, jak odgórne zasady egzaminacyjne mogą zdołować bardzo dobrego nauczyciela. Wychowała 14 laureatów olimpiad matematycznych – mówi Joanna Dąbrowska z I LO Białymstoku, która też poległa na matmie. W jej klasie nikt nie zdał tego przedmiotu.

Co na to szefowie nowej matury?

Barbara Czarnecka-Cicha, kierownik Centralnej Komisji Egzaminacyjnej:

70-procentowa zdawalność egzaminu dojrzałości nie odbiega od standardu. Przyzwyczailiśmy się, że maturę zdaje 90 proc. osób. Ale ta liczba dotyczy liceów ogólnokształcących. Są jeszcze technika, licea zawodowe i profilowane. Tam uczy się młodzież mniej zdolna i zdawalność jest dużo niższa.

Centralna Komisja Egzaminacyjna na swojej stronie www.cke.edu.pl:

"Drogi Maturzysto, ten rok szkolny jest dla Ciebie rokiem szczególnym, ponieważ przystąpisz do nowego egzaminu maturalnego. Nowa sytuacja budzi niepokój. Obawy, które pojawiają się przed nową maturą, są naturalną reakcją".

Piersi…

Poznaj charakter kobiety po kształcie jej piersi

 

 Pewien włoski seksuolog odkrył zależność pomiędzy kształtem kobiecych piersi i osobowością. "Piersi kobiety opisują jej charakter, tak samo, jak znak zodiaku" – powiedział w wywiadzie dla niemieckiej gazety "Bild".

Dr Piero Lorenzoni, który sklasyfikował kobiece piersi w oparciu o ich podobieństwo do owoców i wierzy, że mężczyźni mogą wyciągać wnioski na temat charakteru swojej ukochanej na podstawie jej budowy fizycznej.

"Owocowa" klasyfikacja rozpoczyna się od tradycyjnych melonów. Według Lorenzoniego, kobiety z dużymi okrągłymi piersiami wywołują wrażenie macierzyńskiego ciepła, ale w rzeczywistości są zupełnie inne.

"Taka kobieta lubi jeść i chce być rozpieszczana oraz podziwiana, ale bardzo rzadko lubi seks" – mówi seksuolog.

"Panom marzącym o bardziej energicznej kochance doradzałbym raczej panie z piersiami w kształcie cytryn. Takie kobiety są pełne życia, potrafią śmiać się z siebie i marzą o spokojnym życiu bez niespodzianek".

Jędrne, owalne piersi przypominają zdaniem Lorenzoniego ananasy. "Kobieta z piersiami w kształcie ananasów jest inteligentna, często robi błyskotliwą karierę, ale mimo to jest bardzo romantyczna. Jest również wierna, więc ten, kto zdobędzie jej serce, na pewno nie straci go zbyt szybko".

Biust przypominający dwa grejpfruty – twarde i jędrne – niestety również nie zwiastuje udanego seksu, ponieważ jego właścicielka co prawda wygląda bardzo seksownie, ale "w rzeczywistości jest wstydliwą domatorką, która potrafi rozpieszczać swojego partnera, ale dużo bardziej niż seksu, pragnie czułości".

Rozkoszy łóżkowych nie gwarantują też panie z piersiami w kształcie pomarańczy, które są "pewne siebie i świadome własnych celów, ale wolą rozmowy i partnerstwo, natomiast seksem nie są specjalnie zainteresowane".

Panie z małymi piersiami przypominającymi czereśnie bywają "zabawne, inteligentne i ekscytujące, są wspaniałymi towarzyszkami w codziennym życiu, ale również na wakacjach i wykazują umiarkowane zainteresowanie seksem".

Z kolei kobiety z piersiami w kształcie gruszek "uwielbiają seks we wszystkich możliwych odmianach, bywają bardzo religijne, ale często miewają romanse".

Łódzka Bazylika archikatedralna

Historyczne śledztwo ks. Kuleszy

 Adam Czerwiński 25-02-2005 , ostatnia aktualizacja 24-02-2005 17:14

Prezbiterium łódzkiej katedry będzie wyglądać jak przed I wojną. To możliwe, bo ksiądz proboszcz przeprowadził śledztwo. Ślady z początku ubiegłego stulecia doprowadziły go aż do Włoch

Nowy tron biskupi, stalle kanonickie, ławki dla ministrantów i klęczniki będą gotowe za kilka tygodni. Powstają w miasteczku St. Ulrich (Górna Adyga – pogranicze włosko-austriackie). Meble w dębowym drewnie rzeźbią artyści z firmy Ars Sacra, należącej do Ferdynanda Stuflessera IV. W 1912 r. jego praprapradziadek przygotował główny ołtarz kościoła pod wezwaniem św. Stanisława Kostki – przyszłej łódzkiej katedry. Jego elementy zostały zniszczone podczas wojny i pożaru w 1971 r.

Na ślad rodu Stuflesserów natrafił ks. Ireneusz Kulesza, proboszcz łódzkiej katedry. – Kiedy objąłem urząd, za punkt honoru postawiłem sobie poznanie mojej świątyni od podszewki – opowiada. – Na elementach ołtarza znalazłem metalowe tabliczki, które niezwykle mnie zaintrygowały. Na każdej była data: 1912 i napis: F. Stuflesser, St. Ulrich, Gröden, Austria.

Proboszcz rozpoczął śledztwo. Szybko ustalił, że to dane rzemieślnika, który wykonał ołtarz. Jednak z dokumentów nie można było wywnioskować nic, co ułatwiłoby w dotarciu do mistrza.

Przełom w dochodzeniu nastąpił wtedy, kiedy ks. Kulesza w ubiegłym roku był w Austrii. – Studiując mapę zauważyłem, że przy trasie, którą jechałem w okolicach Salzburga, jest miejscowość St. Ulrich. Specjalnie tam pojechałem.

Na miejscu łódzki duchowny przedstawił się i spytał miejscowych, czy słyszeli o Stuflesserze, wykonującym ołtarze. Okazało się, że nikt nie zna takiej osoby. W końcu ktoś sobie przypomniał, że przed I wojną światową w Austrii było jeszcze jedno miasteczko St. Ulrich. Po traktacie wersalskim znalazło się po włoskiej stronie granicy.

Po powrocie do Łodzi ks. Kulesza kontynuował śledztwo. Przy pomocy internetowej wyszukiwarki natrafił na ślad włoskiego St. Ulrich. Jedyny adres, jaki udało się znaleźć w sieci, to tamtejsze biuro informacji turystycznej.

– Skontaktowałem się z nim. Powiedziałem, że jestem księdzem, poszukującym firmy Ferdynanda Stuflessera, który w 1912 roku zrobił ołtarz dla łódzkiego kościoła – opowiada ks. Kulesza. – Odpowiedzieli, że w St. Ulrich jest dużo rzemieślników pracujących dla kościoła, ale Stuflesser jest jeden i skierowali mnie do niego. Chwilę później rozmawiałem z Ferdynandem Stuflesserem IV. Okazało się, że jego praprapradziadek Ferdynand rzeczywiście zrobił ołtarz dla łódzkiego kościoła. A w pracowni zachowały się jego oryginalne projekty z początku ubiegłego wieku!

W czasie wizyty w St. Ulrich ks. Kulesza dokonał jeszcze jednego odkrycia. – W książce poświęconej pracy tamtejszych artystów natrafiłem na jeszcze jeden łódzki ślad – opowiada. – Okazuje się, że tamtejsi artyści prawdopodobnie są autorami XVIII-wiecznego ołtarza z kościoła w Łagiewnikach.

DLA GAZETY

Zbigniew Pokuta

główny specjalista w Wojewódzkim Urzędzie Ochrony Zabytków

Niesamowita historia! W swojej ponad dwudziestoletniej karierze nie spotkałem się z podobnym przypadkiem. O takim odkryciu większość konserwatorów może najwyżej pomarzyć. Zwykle mamy do dyspozycji fragmenty. Na ich podstawie musimy odtwarzać większą całość. Staramy się wykonywać naszą pracę zgodnie z duchem oryginału. Jednak nigdy nie mamy 100 procent pewności, że to się uda. Nie ma żadnych wątpliwości, że dzięki śledztwu ks. Kuleszy katedra odzyska oryginalne wyposażenie.

Adam Czerwiński 25-02-2005 , ostatnia aktualizacja 24-02-2005 17:14

Od siebie tylko dodam, że znam księdza Ireneusza osobiście. Wspaniały człowiek z niego. Fajnie, że chce przywrócić dawną świetność temu kościołowi. Ale i tak mam w tej sprawie mieszane uczucia.

Odpowiedź na list Wałęsy.

Episkopat Polski w sprawie listu prezydenta Wałęsy

Informacja Biura Prasowego Episkopatu Polski

W nawiązaniu do Listu Otwartego Pana Prezydenta Lecha Wałęsy do Biskupów i Wiernych Kościoła katolickiego w Polsce, Biuro Prasowe Konferencji Episkopatu Polski informuje:

Radio Maryja jest jednostką organizacyjną Warszawskiej Prowincji Zgromadzenia Ojców Redemptorystów. Działa w oparciu o własny statut nadany przez przełożonego prowincji oraz stosowne przepisy prawa polskiego, któremu podlega.
Bezpośredni nadzór nad działalnością Radia Maryja (treścią audycji, dyskusji etc.) sprawuje właściwa władza zakonna. Celem wypracowania założeń działalności Radia Maryja w sprawach doktrynalnych, duszpasterskich i społecznej nauki Kościoła został powołany przez Konferencję Episkopatu Polski Zespół Duszpasterskiej Troski o Radio Maryja.
Wyrażamy nadzieję, że zatwierdzone przez watykańską Kongregację ds. Biskupów normy Konferencji Episkopatu Polski dotyczące występowania duchownych i osób zakonnych w mediach, przekazane Sekretariatowi KEP na początku lutego br., które będą jednym z punktów obrad najbliższego zebrania plenarnego biskupów polskich (8-9.03.2005), przyczynią się do uporządkowania zagadnień związanych z mediami katolickimi w Polsce, także w odniesieniu do Radia Maryja.

Ks. Józef Kloch

rzecznik Konferencji Episkopatu Polski

Warszawa, 23.02.2005 r.

MUZYCZNIE

Czyżby zagraniczny Litza ???

I żeby było jasne – pełen szacunek z mojej strony dla takich osób.

Korn bez gitarzysty

KORNBrian "Head" Welch nie jest już gitarzystą zespołu Korn. Odszedł, by "szukać szczęścia poza gniewem".

Muzyk poinformował o swojej decyzji w programie radia KRAB-FM z Bakersfield w Kalifornii, skąd pochodzi grupa. – W kapeli wszyscy jesteśmy dobrymi kumplami, kocham tych gości, a oni kochają mnie – powiedział Welch. – Gniew jest pozytywną rzeczą i jeśli dzieciaki chcą tego w muzyce Korn, to w porządku… Ale istnieje szczęście poza gniewem. Teraz w ten sposób zamierzam pokazać, jak bardzo kocham swoich fanów.

W najbliższą niedzielę gitarzysta zaplanował przemowę w jednym z lokalnych kościołów, w trakcie której będzie chciał opowiedzieć więcej o swojej nowej misji.

Tymczasem pozostali muzycy Korn wydali oświadczenie, w którym wyrażają swój szacunek dla decyzji kolegi z bandu i życzą mu szczęścia na nowej drodze. Przypomnijmy, że formacja pracuje nad kolejną studyjną płytą, której premierę zaplanowano we wrześniu. Nie wiadomo na razie, kto w studiu zastąpi Welcha.