Zamknijmy szkoły! Jak najszybciej! Na miesiąc lub dwa.

Czwartek, 1 października

Piątek, 2 października

Sobota, 3 października

Niedziela, 4 października.

I właśnie w niedzielę, dostaję SMS od wychowawczyni syna. Od jutra do 9 października, dzieciaki maja zdalne nauczanie. Wszystkie klasy 4-8. Na szczęście dzięki temu, że dzieci na przerwach pozostają w klasach, wystarczy na kwarantannę wysłać tylko dzieci i ich rodziny z klasy której to dotyczy. Czyli w której jest zakażone dziecko.

Tym razem nam się udało. Tylko nauczanie zdalne. Ale ile czasu można żyć jak na bombie, kiedy to odbierzemy w niedzielę czy w inny dzień tygodnia telefon i będziemy zmuszeni do kwarantanny i powtórki z rozrywki? Ile razy można to powtarzać? Ilu pracodawców (zwłaszcza tzw prywaciarzy) będzie na to patrzyło dobrym okiem?

Z drugiej strony z dużą dozą prawdopodobieństwa to właśnie szkoły są przyczynkiem do tego, że ilość zakażeń tak wzrasta. Dzieciaki idą do szkoły, wzajemnie się zakażają. W większości nie mają żadnych objawów. wracają do domów, do swojego środowiska i przekazują wirusa dalej. A dalej już jest różnie. Bo dalej są dziadkowie, wujkowie, ciocie, sąsiadki itp.

Tylko w piątek 2 października, na kwarantannie wylądowało ponad 18 tys. ludzi w Polsce. To takie małe miasto…

Dlatego uważam, że na tym etapie powinno się zamknąć szkoły jako główne punkty redystrybucji wirusa.

Takie jest moje zdanie. Macie inne? To piszcie w komentarzach.

Kupuję nie marnuję, czyli dzięki Ci Lidl za przysmaki i steki.

Od jakiegoś czasu, Lidl wprowadził akcję Kupuję, nie marnuję. W jej ramach przecenia produkty, z krótkim terminem ważności. Przecenia całkiem konkretnie. Praktycznie 50% na wszystkie tego typu produkty. Jak dla mnie akcja jest genialna. Do tego stopnia, że często przeglądam lodówki w Lidlu w poszukiwaniu produktów z charakterystyczną czerwoną etykietą. Czasami kupuję i w ciągu jednego dnia przyrządzam i zjadamy rodzinnie, a czasami po prostu zamrażam. Dzięki temu mam płat łososia na czarną godzinę w zamrażarce, podobnie z piersiami z kurczaka, czy innymi rzeczami. Z moich obserwacji lokalnych wynika, że takie przeceny sa dokonywane codziennie po godzinie 20 w sklepach i przed otwarciem sklepu w sobotę.

Dzisiaj dzięki tej akcji moją kolację zaszczycił stek z polędwicy wołowej. Coś pysznego za pół ceny. A to jest różnica, czy zapłaciłem za niego 20 czy 10 PLN. Do tego zawsze mam w głowie to co usłyszałem w jednym z filmów Jamiego Oliwiera, Który opowiadał o tym, jak steki kupuje właśnie takie przecenione, którym się kończy data ważności, bo wtedy wie, że były odpowiednio sługo sezonowane.

Co wolno chłopakom? Czyli jak z pięknej akcji można zrobić hejt. Tak potrafią tylko…

Chopacy co wam wolno?

Chopacy co wam wolno?

Wszystko zaczęło się od tego, że ktoś zamieścił tweeta:

I zaczęła się jazda. Zaczęło się przekrzykiwanie co to większych macho o tym, czego z tej listy chłopakom nie wolno, co wolno, co wypacza, a co jest chore. Szczerze mówiąc jak to czytałem to słabo mi się robiło. No bo niby dlaczego chłopak nie może nie interesować isę piłką kopaną? Dlaczego MUSI zrobić prawo jazdy? Dlaczego inni maja oceniać to czy chłopak jest wystarczająco chłopczyński, żeby wyrósł z niego mężczyzna?

Dlaczego do tych zakutych łbów nie dociera, że nie żyjemy w średniowieczu? Nie żyjemy nawet w dwudziestoleciu międzywojennym.
Żyjemy w XXI w. Pewne rzeczy się zmieniły. Faceci urzędują w kuchni, pieką, gotują. Piszą wiersze, wzruszają się. Jeśli odczuwają taką potrzebę to się malują. Tańczą, śmieją się, płaczą. Niby w imię czego mają tego nie robić?

Ale dzisiaj Twitter urządził konkurs na największego dzbana w tym temacie.

Odezwały się też tuzy prawicowego intelektu:

Jak widać prawicowych oszołomów u nas nie brakuje.
Osobiście jak w pierwszej kolejności przeczytałem co jest na tablicy to się mega ucieszyłem, że są ludzie, młodzież, która wprowadza w życie takie wartości. Niestety potem przeczytałem kontekst w którym ten obrazek został umieszczony. Ogarnął mnie najpierw smutek, potem złość. Jak można zionąć taką nienawiścią do innych? Jak można w XXIw szerzyć tak mizoginistyczne, homofobiczne treści?
Ci ludzie mają krew na rękach. To przez nich dzieciaki nie wytrzymują presji, popełniają samobójstwa. Jak można? Jeszcze raz pytam – Jak można?

Jesteśmy syfiarzami, bałaganiarzami, anarchistami, olewusami i uwielbiamy za to obarczać innych…

Wczoraj miałem wątpliwą przyjemność poruszania się po naszym mieście w zakresie szerszym niż tylko dom – fabryka. Mogłem lepiej przyjrzeć się temu co się dzieje.
Pierwsza rzecz? Zaraz obok domu. W parku obok, ktoś wyrzucił ptakom chleb. Ale, nie trochę okruszków. Zwyczajnie bochenek albo więcej. Już pomijam, że ptaki nie moga jeść chleba. Pomijam, że jest zakaz dokarmiania ptaków. Ale żeby tak potraktować chleb? Zobaczcie sami.

2020-09-29 10.50.57-1

2020-09-29 10.50.57-1

To były jedyne zdjęcia, jakie zrobiłem. Zwyczajnie stwierdziłem, że pokazywanie takiego syfu jest wręcz nieeleganckie. A fotografowanie tego do przyjemności nie należy.
Jednak postanowiłem, że przynajmniej spróbuję opisać co widziałem.

Szedłem sobie ul. Zieloną na odcinku od Gdańskiej do Kościuszki. Obowiązuje tam zakaz ruchu. Stały 3 jednostki Straży Miejskiej. Uwierzcie mi. Wszystkie trzy miały pełne ręce roboty. Kiedy pobierali dokumenty od jednego kierowcy jedną ręką, drugą ręką zatrzymywali następnego kierowcę. I żeby było jasne – zakaz ten nie pojawił się nagle. Obowiązuje z drobną przerwą od dłuższego czasu…

Ul. Piotrkowska. Mnóstwo zaparkowanych tam samochodów. Na odcinku między Zieloną a Andrzeja. Mnóstwo tez jeżdżących pojazdów.

Skrzyżowanie ulic Wólczańskiej i Andrzeja. Masakra i degrengolada jeśli chodzi o parkujące auta. Widać, że kierowcy musieli jeździć po chodniku, przejściu dla pieszych itp.
Na zdjęciu z Google Maps z 2017widać jeszcze luz.

Dzisiaj ta część skrzyżowania jest szczelnie zastawiona samochodami. Ledwo da się tamtędy przejść.

Jako Łodzianie potrafimy narzekać na władze, że nic nie robią, że jest brudno, że to czy tamto. Ale czy te przykłady, nie wskazują na nas samych jako na głównych winowajców tego, że w mieście jest taki syf?

Light Move Festival 2020 – czyli energia światła w dobie pandemii.

Coroczny łódzki festiwal światła, niestety też padł ofiarą pandemii. W tym roku został zorganizowany w bardzo mocno okrojonym kształcie. Odpowiedzialność władz Łodzi, nie pozwoliła na to, żeby na ulicach pojawiły się tłumy ludzi, w ścisku. Byłoby to zbyt duże ryzyko.
Na szczęście impreza nie została odwołana. Została zorganizowana w ograniczonym zakresie i Online.

Jak to wygląda można obejrzeć Tutaj i poniżej na filmie.

Jak widać efekt raczej nie powalał. Jeszcze gorzej było na żywo.

Wspomnieniowo zobaczmy jak to wyglądało w zeszłym roku.

Jak myślicie to dobrze że Festiwal odbył się w tak okrojonym programie? A może lepiej jakby w ogóle się nie odbył?

Jest bardzo źle. Wirus zaczyna się coraz bardziej panoszyć. Trzeba jakiś konkretnych kroków. Tylko jakich?

Dzisiaj Ministerstwo Zdrowia ogłosiło dane za wczoraj. 1587 nowych zakażeń… Ogromna ilość, spory przyrost w ciągu ostatnich 3 dni.

Jest to wstrząsające. Jednak nie tylko to martwi. Dziwię się, że nikt o tym nie mówi. W ciągu dwóch ostatnich dni ilość osób na kwarantannie wzrosła o 23 tys. Ponad 11 tys ludzi idzie na kwarantannę dziennie. Pewnie nawet więcej, bo część kończy kwarantannę. To więcej ludzi niż mieszkańców Aleksandrowa Łódzkiego. Aktualnie na kwarantannie przebywa ponad 137 tys. ludzi.

Czy to nie jest wstrząsające? Jakie jest tego źródło? Według mnie mocno przyczynia się do tego pójście dzieci do szkół. Jeśli nic się nie zmieni to pewnie kolejny wzrost będziemy mieli od października, kiedy studenci wrócą na uczelnie. Tak naprawdę nie wiem jakie jest dobre rozwiązanie. Czy szkoły powinny przejść na zdalne nauczanie? Czy to przyniosłoby jakieś pozytywne skutki? Nie wiem. Boję się, że zakażeń będzie przybywało coraz więcej.

Jestem zdania, że też powinno się wprowadzić kary za nieprzestrzeganie przepisów odnośnie noszenia maseczek. Niestety bardzo duża ilość ludzi tego nie robi, lub robi nieprawidłowo.

Mała aktualizacja. Mamy dziś 2 października i jaki komunikat daje nam Ministerstwo Zdrowia? Spójrzcie sami:

Jak tak dalej pójdzie, to do przyszłego tygodnia będziemy mieli 3 tysiące zakażeń.

Jakie jest Wasze zdanie? Co by mogło pomóc? Piszcie w komentarzach.

Wracamy do normalności.

I to pełną gębą.
W zeszłym roku Krzysztof, mój syn oprócz treningów stricte tanecznych miał dwa razy w tygodniu trening gimnastyczny. Zapewniający poprawę koordynacji ruchowej, wydolności, oraz rozciągliwości. Przyszła pandemia i treningi wcięło.
Dzisiaj pojechaliśmy na pierwszy taki trening w tym sezonie. Teraz będzie tylko jeden tygodniowo. Przez obostrzenia w mniejszej ilości uczestników.
Fajnie, bo to trochę stwarza pozory powrotu do normalności. Grunt tylko, żeby dzieciaki wróciły do formy.
Tak to wyglądało przed pandemią.

Oprócz tematu gimnastyki, dzisiaj oficjalnie pojawiło się ogłoszenie o nowym turnieju tanecznym. Na razie tak sobie to wygląda, bo nie ma naszej kategorii, ale jeszcze zobaczymy. Pierwszy turniej po lockdownie ma odbyć się w Pruszkowie.
Nie wykluczone, że tam pojedziemy.

Jak przetrwaliśmy kwarantannę.

W chwili kiedy to piszę, kwarantanna jest już prawie poza nami. Jeszcze tylko kilka godzin dzieli nas do godziny „0”, kiedy to staniemy się wolnymi ludźmi (chociaż formalnie nigdy nie byliśmy ograniczeni).
Wydawałoby się, że kwarantanna fajna sprawa, można odpocząć, można nadrobić różne inne zaległe sprawy.
Niestety nie jest tak do końca.

Co było najgorsze? Wydaje się, że najgorszą sprawą jest świadomość bycia zamkniętym. Zakazu opuszczenia swojego mieszkania. To chyba najbardziej odcisnęło piętno na mojej psychice.
Braki w zaopatrzeniu, świadomość, że skończą się cytryny, cukier, mleko czy piwo i nie możesz po prostu wyjść z domu i uzupełnić zapasów, czy zwyczajnie pójść do sąsiadki i pożyczyć szklankę cukru. We wszystkim jesteśmy zależni od kogoś i to też w ograniczonym zakresie.

Fajnie można nadrobić jakieś zaległości domowe. Np powiesić półkę. Ale zaraz, brakuje kołka. Niestety Nie można po niego skoczyć do sklepu czy marketu budowlanego.
Upiekłbym ciasto ze śliwkami… Ale nie mam śliwek. Wsadziłbym pomidory do słoików. Ale mam mało pomidorów i wolałbym je spożyć do śniadania… Zróbmy sobie pastę jajeczną. OK, ale jak zrobimy to jajek zabraknie na sobotę na jajecznicę. Usiądziemy sobie i obejrzymy Derby Łodzi. Co prawda nie jestem kibicem piłkarskim, ale taaaaki mecz. Kurcze, ani piwa, ani chipsów… Nawet głupich paluszków brak.
Zewsząd ograniczenia.

Wspaniałą za to rzeczą było to, że okazało się, ze wokół nas jest sporo dobrych ludzi. I tych bliżej i tych dalej. Dzięki nich nie zmarliśmy z głodu. Dzięki nim wiedzieliśmy, że są ludzie, których możemy o coś poprosić. Dzięki mieliśmy wsparcie psychiczne.

DZIĘUJEMY

Na koniec powiem jedno. Mam nadzieję, że następnej kwarantanny nie będzie.