Sensacja w Łodzi…

W tym zafajdanym mieście nic nie może być normalnie.

Dzisiaj rano wstałem i widze – zima sobie miała taki kaprys i przyszła. W sumie ma do tegog prawo bop jakby nie patrzyć to luty jest.

Wychodzimy z Żoną z domu, idziemy ona do autobusu a ja do tramwaju. Chodniki nie odśnieżone. Ale to pryszcz.

Ulice nie odśnieżone – i to nie jest pryszcz. Samochody tańczą na ulicach. Stoje na przystanku i obserwuje. Jedzie kolega z pracy. Stanął na światłach. No to ja biegiem mu się wprosiłem do samochodu. Auto to BMW. Napęd na tył. Jedzie się "świetnie". Tylna oś dostarcza wrażeń. Po drodze nie mijamy żadnej piaskarki ani pługu. Dojeżdżamy do skrzyżowania na wiadukcie Żeromskiego i Mickiewicza. Wielkie skrzyżowanie prawie w centrum. Nie widać nawet śladu tego żeby cokolwiek było odśnieżone.

W sumie dla służb miejsckich to musiało być śmiertelne zaskoczenie, że w lutym spadł śnieg…