Przegląd prasy.

I znów władze Łodzi chcą się popisać, dla mnie to oznacza uwstecznianie się:

Ukryta podwyżka

Zamiast biletów 10- i 30-minutowych mają być jednorazowe, z którymi nie można się przesiadać. Dla łodzian oznacza to droższą podróż.

Taką propozycję zmian opracowali urzędnicy Zarządu Dróg i Transportu w Łodzi. To powrót do zasad, z którymi bez żalu pożegnaliśmy się pięć lat temu – urzędnicy chcą bowiem zlikwidować bardzo wygodną i oszczędną taryfę czasową.

Bilety 10-minutowe za 1,50 zł kasujemy w Łodzi od marca 2000 r. Można na nich przejechać nawet sześć przystanków. Z takich biletów korzystają tysiące łodzian, którzy podróżują na krótkich odcinkach, np. do poradni, na targowisko, do kościoła. Zlikwidowanie 10-minutówek uderzy więc przede wszystkim w najbiedniejszych. Ale stracą wszyscy pasażerowie, bo z takim biletem można np. dojechać z Retkini do centrum. – Pasażerowie opóźniają kasowanie biletu albo przekraczają czas podróży, stąd bilety 10-minutowe rodzą najwięcej konfliktów między podróżnymi a kontrolerami – argumentuje Aleksandra Mioduszewska z ZDiT w Łodzi.

Zlikwidowany ma być też bilet 30-minutowy, który dziś kosztuje 2,20 zł. Z nim można już przejechać z przesiadką z jednej dzielnicy do drugiej, np. ze Starego Widzewa na Dąbrowę. Oba bilety ma zastąpić jednorazowy za 1,90 zł. Tyle będzie więc kosztowało łodzian przejechanie nawet jednego przystanku! – Ale na nowej taryfie zyskają ci, którzy podróżują na dłuższych trasach – przekonuje Mioduszewska. – Dziś jadąc z Janowa na Teofilów muszą kasować dwa bilety 30-minutowe. Dla nich podróż będzie więc tańsza.

Projekt ma trafić 9 lutego na sesję Rady Miejskiej w Łodzi. Jeśli radni go zaakceptują, nowa taryfa może zacząć obowiązywać już w marcu.

A to moim zdaniem jest niesmaczne. Gdyby się zdazyło w USA to na pewno by ktoś za to odpowiedział.

Kontrowersyjna promocja Polski

Na kontrowersyjny pomysł promocji naszego kraju wpadli warszawscy straganiarze – oferują bawełniane T-shirty z nadrukiem białego orła w koronie otoczonego spermą. Wszystko okraszone hasłem: "Everybody loves Poland"

Koszulki można kupić na Starym Mieście, najwyraźniej sprzedawcy liczą na klientelę wśród turystów. Oprócz T-shirtów z polskim godłem i plemnikami są i takie, na których z rysunkami najsłynniejszych rodzimych zabytków widnieje piwo, a także koszulki opatrzone hasłem: "10 powodów, dla których warto odwiedzić Polskę" (pod spodem pojawia się dziesięć kobiecych imion).

Oferujący je sprzedawcy nie chcieli powiedzieć, czy nie uważają, że ich pomysł jest nieco niesmaczny, nie przyznali się też, jaką firmę reprezentują. Nie zgodzili się na fotografowanie koszulek i straganów, na których je sprzedają (po 35 zł za sztukę).

Między innymi kontrowersyjne odśpiewanie przez Edytę Górniak hymnu polskiego na mundialu w Seulu sprawiło, że urzędnicy NIK-u postanowili sprawdzić, czy nasi rodacy z należytym szacunkiem odnoszą się do symboli narodowych – orła białego, biało-czerwonej flagi i Mazurka Dąbrowskiego. Przejawy bezczeszczenia narodowych symboli tropią od niespełna dwóch miesięcy. Zapytaliśmy więc, czy zajmą się sprawą koszulek z nadrukiem orła i spermy. – Godło na podkoszulku reklamowym to dowód artystycznego przetworzenia, a nie naruszenia prawa. Takie działanie nie wymaga zgody nikogo – powiedziała rzeczniczka prasowa NIK-u Małgorzata Pomianowska. Dodała, że urzędnicy kontrolują tylko instytucje państwowe. Straganiarze mogą więc spać i sprzedawać spokojnie.

Wypowiedzcie Swoje zdanie.