Polska – Białoruś 1:3

Dzisiaj Gazeta napisała o meczu:

Sił i ambicji starczyło Polakom tylko na 30 minut drugiej połowy. A, że Bozia poskąpiła im talentu, a głowy do nauki i chęci do ciężkiej pracy nie mieli nigdy, bez dyskusji ulegli średniej klasy Białorusinom, którym piłka nie przeszkadza.

Drużyna Pawła Janasa gola może strzelić albo przez przypadek albo wtedy, gdy zerwie się do ambitnej walki. W środę w Grodzisku zerwała się na krótko, więc wynik nie mógł być inny. Trudno wygrać, jeśli rozgrywający nie rozgrywa, tylko wprowadza chaos. Sebastian Mila znów potwierdził, że walczy, ale nie ma do tego odpowiedniej siły. Że biega, ale nie wie dokąd i po co. Cały czas nie rozumie, że lepiej piłkę podać niż w nieskończoność ją prowadzić. Jakby tego było mało, w pierwszej połowie jego partnerem w środku pola był statysta Radosław Kałużny, najgorszy w zespole (na szczęście wprowadzony w drugiej połowie Arkadiusz Radomski był trzy razy waleczniejszy).

W każdej normalnej drużynie boczni obrońcy biegają do przodu i pomagają skrzydłowym atakować. Ale Michał Żewłakow i Tomasz Rząsa tego nie robią. Janas im nie kazał? Nie chcą? Nie lubią? Jeśli nie umieją, to już się chyba nie nauczą.

Polakom udawało się zbliżyć do białoruskiej bramki albo po akcjach skrzydłami Jacka Krzynówka i Kamila Kosowskiego (po przerwie Damiana Gorawskiego), albo po dwójkowych atakach napastników Wisły – Tomasza Frankowskiego i Macieja Żurawskiego. Jedyny gol padł jednak bardziej po błędzie obrońców gości niż po zmyślnej akcji drużyny.

Białorusini w Grodzisku udowodnili, że grać potrafią, a ambicji im nie brakuje. Zwłaszcza w pierwszej połowie przytłoczyli chaotycznych Polaków, a Aleksander Gleb potwierdził, że nieprzypadkowo jest reżyserem gry VfB Stuttgart – jednej z lepszych drużyn Bundesligi.

Paradoksalnie jednak Białorusini po trzech meczach eliminacji do mundialu mają cztery punkty i małe szanse na awans do finałów (grają w grupie z Włochami, Norwegią, Szkocją, Słowenią i Mołdawią). Polacy odwrotnie – już po dwóch marcowych meczach u siebie z Azerbejdżan i Irlandią Północną mogą zapewnić sobie występ w przyszłorocznych mistrzostwach świata.

– Nie mogę zrozumieć, dlaczego tak słabo zagraliśmy w obronie. Nie można przecież w taki sposób dać sobie strzelić dwóch goli w końcówce meczu – powiedział po spotkaniu Paweł Janas, trener reprezentacji Polski. – Na wiosnę musimy być w lepszej formie, bo w takiej nie poradzimy sobie nawet z Azerbejdżanem i Irlandią Północną.

Ja od swojej strony tylko dodam, że meczu nie oglądałem, bo wyłączyłem telewizor po 5 minutach patrzenia na to co się tam dzieje. Ale w artykule bardzo mi sie podoba ogólna krótka charakterystyka polskiej reprezentacji.