Wycieczka do Stolycy.

Przedwczoraj pojechałem służbowo do naszej Stolicy.

Jechałem tam na wybory zakładowego SIP. Spotkanie zaczynać się miało o godzinie 10.00

Wyjazd pociągiem o 6:25, zeby zdąrzyć na 10:00. Okazało się, ze internetowy rozkład kursowoania pociągów nie nadaje się do niczego, bo kolega z którym jechałem sprawdzał dzień wcześniej pociąg w południe, potem ja sprawdzałem jeszcze wieczorem i pociągu kolegi nie było, a rano okazało się, że jest jeszcze inny pociąg… Całe szczęście, ze różnica w czasie to było około 15 minut… Ale jak już trafiliśmy do pociągu i zaczęliśmy jechać to po drodze widać było jak ładnie są robione tory i stacje pomiędzy Łodzią i Warszawą. Jednak uważam, ze gdyby robotnicy robili, a nie:

Praca Wre.

Sobie popalali zamiast robić to pewnie byśmy już jeździli w półtorej godzinki do stolicy. Jednak wiele brygan po prostu się snuła wzdłuż torów zamiast robić coś konkretnego.

Ale w końcu zajechaliśmy do Warszawy. Na Centralnym pustka. Na peronach brak żywego ducha. Nawet z naszego pociągu mało kto wysiadł. Jakies takie dziwne wrażenie – jakby dworzec był ewakuowany. Dopiero w galerii wokół peronów pojawiło się jakieś większe życie.

My udaliśmy się w stronę warszawskiej siedziby naszej firmy. Po krótkim spacerze byliśmy na miejscu. Do godziny dziesiątej została nam jeszcze godzina czekania. Pponieważ czekanie na dworze (albo jak kto woli na polu) było mało przyjemne ze względu na to, ze było bardzo zimno, weszliśmy do środka. Okazało się, że na recepsji nic nie wiedzą o jakimkolwiek zebraniu, nie mają listy osób. Kilka telefonów i wszystko jasne… Spotkanie zostało przesunięte na 11:15, ale nikt nas o tym nie poinformował. więc co ze sobą zrobić od 9:00 do 11:15 ??? Jakoś mi się udało załatwić pozwolenie wejścia do wieżowca (dzięki Marysiu), poszliśmy sobie do baru i tam przesiedzieliśmy przy kawie.

Zebranie jak zebranie – została wybrana jakaśtam osoba na czteroletnią kadencję. Miejmy nadzieję, że osoba ta sprawdzi się na tym stanowisku.

Jedynie fajne są widoki na Warszawę z 25 piętra:

Widok na Warszawę

Widok na Warszawę

Potem powrót do domu. Jeszcze pyszny Kebap na Dworcu (to jedyna rzecz, która dla mnie jest lepsza w Warszawie niż w Łodzi). Peron, pociąg i do domu. A pociąg nie byle jaki. Nówka sztuka. Piękna czerwona strzała. I na tym się kończą moje pochwały dla niego… Niestety wygoda jest zerowa. Siedzenia wąskie. We dwóch nie mogliśmy się zmieścić na siedzeniu. całe szczęście, że było dużo wolnych miejsc, więc mogliśmy sobie usiąść osobno… No i jeszcze jedno – ja nie jestem dryblasem, mam całe 168 cm, a było mi mało miejsca na nogi, nie wyobrażam sobie jak moze się zmieścić tam człowiek mający np 190 cm… Poza tym fotele (krzesła?) są bardzo twarde. Moze jak podróż będzie trwała nie więcej jak godzinę, to będzie to wygoda wystarczająca. Niestety w obecnej sytuacji jest to przeżycie raczej mało komfortowe.

Pociąg.

Do Łodzi dojechaliśmy „tylko” z dziesięciominutowym opóźnieniem. Padało i było zimno. Poszedłem na przystanek 57 przy Łodzi Fabrycznej. Czekałem, ale 3 autobusy pod rząd nie przyjechały. czekałem ponad 20 minut na wietrze, deszczu i zimnie. W końcu przyjechał… Bilet półgodzinny wystarczył mi tylko na to, zeby dojechać spod dworca do Galerii Łódzkiej. Dokładnie 3 przystanki… Do Aleja Politechniki jechałem 45 minut… W domu byłem po póltorej godzinie od wyjścia z pociągu. Totalna załamka. Byłem przemarznięty i zły. Zmarzłem przeokrutnie. W domu sobie zrobiłem herbatę z rumem i jakoś powoli doszedłem do siebie.

 

 

***NAJNOWSZE INFORMACJE***