Właśnie sobie tak siedzę, przede mną piersióweczka z nalewką wiśniową sprzed dwóch lat…
Ale powiem wam, ze fajnie było w sylwestra.
Mimo, ze nigdzie na żaden bal nie szliśmy, tylko poszliśmy do moich rodziców na drugi koniec ulicy i tak spędziliśmy sylwestra za stołem przy akompaniamencie telewizji to fajnie było.
A może właśnie dlatego było fajnie.
Bo nie mogliśmy iść na bal, ze względu na Żonkę, a raczej nie na nią tylko na jej stan. Tak to mogła sobie usiąś gdzie chciała i jak chciała. Jak potrzebowała to sie na chwilkę położyła. Na bau byłoby to niemożliwe. Fajne jest to, ze mieliśmy takie rozterki i musieliśmy poświęcić wielką zabawę dla ważniejszych celów. Ja naprawde byłem z tego zadowolony.
O północy jak zwykle zrobiliśmy pokaz fajerwerków, Żonka bardzo to lubi i chyba bardziej ją ciągie do kupowania różnych rakiet i innych tego typu rzeczy jak mnie. Chociaż jako kobieta potępia „głupi pęd do wywalenie tylu pieniędzy w atmosferę” 🙂
A jak było ???
Ano tak:
Mały rozbieg, czyli bogosik + sałatki 🙂
Uświadamianie teścioi, ze niedługo naprawde będzie dziadkiem :-)…
…Bo tego nie da się ukryć….
Tak tak Tatuś – taka kolej rzeczy 🙂
Wszyscy się przecież cieszą…
Ta mina sama o tym mówi 🙂
To ja poprawię jeszcze wloski żeby zdążyć przed północą…
Może faktycznie bycie dziadkiem nie jest takie złe…
No to Teścia mam przekonanego 🙂
Dobrze jest walnąć z „Grubej Rury”…
Ale z wielkiej chmury mały deszcz…
Czas pokazać młodzieży jak sie strzela…
Gromowładna Teściowa 🙂
Ja też! Ja też!
Może ktoś chce kupić ???
Odbieranie ostatnich zagubionych życzeń…
I idziemy spać…
I wróciliśmy do domu gdzieś pomiędzy trzacią i czwartą rano…
Pospaliśmy sobie do dziesiątej…
Na drugi dzien poszliśmy po południu do rodziców Żonki – zawsze tak robimy już od wielu lat. Tam poprosiłem Teścia, zeby zrobił nam zdjęcia, bo dzięki temu będziemy mieli pamiątkę z ciąży, czyli zdjęcie na którym jesteśmy we dwoje:
Naprawdę było przyjemnie…