Dzisiaj

… Właśnie przypadają kalndarzowo urodziny mojego "Szczęścia" co się Żona zowie.

Wróciłem z pracy pół godzinyt przed nią. Nie zapalałem światła. Jak przyszła i weszła do przedpokoju wyskoczyłem z pokoju śpiewając jej sto lat.

Niestety domyśliła się że jestem w domu bo zapomniałem schowac butów z przedpokoju. Kurcze wszystkie ślady mojej bytności zatarłem tylko o butach zapomniałem.

Ale tak czy inaczej była zaskoczona.

Później jako to jej urodziny zapytałem się na co ma ochotę do zjedzenia. Zażyczyła sobie pizze….

Mimo, że byłem najedzony po brzego to skusiłem się na dwa trójkąciki….

Jutro chyba dietka. Do pracy tylko bułeczki suche i kefirek.

I pewnie jakaś herbatka przeczyszczająca…

A na razie to mi się oczy same zamykają…