Piątek…

Dzisiaj sobie chwilkę dłużej pospałem. A co. Stwierdziłem, że przyjdę sobie do pracy na 7:30 jak wszyscy, a nie na 7:00 jak chodzę codzienie.

Co prawda u mnie w firmie pracuje się od 7:30 – ale mnie jakoś udało się tak ustawić pracę, że mogę teraz przychodzić na 7:00 i dzięki temu wychodzić pół godziny wcześniej. Szkoda, że nie można by było przychodzić na 6:30, wtedy bym kończył pracę jeszcze wcześniej.  Ale i tak nie jest źle.A dzisiaj akurat mi pasuje, że skończe pół godziny później bo takto bym musiał czekać pół godziny na laski, żęby z nimi wyjść, albo pracować dłużej – a to mi się nie uśmiecha. Tym bardziej, że nie ma takiej potrzeby.

Generalnie nic mi się dzisiaj nie chce.

Kawę dopiero co sobie zrobiłem. Jakoś tak dzisiaj wszystko późno. Ale lepiej późno niż wcale. Zaraz pochłonę kofeine, to może zbiore troszkę więcej mobilizacji do życia.