Reklama łomem handlu ???

Kontrowersyjna reklama

Zobacz powiększenie

Fot. Małgorzata Kujawka / AG

 Monika Gałązka 04-08-2005 , ostatnia aktualizacja 04-08-2005 20:37

Nie gardź zasiłkiem pogrzebowym. Pal dalej – takie hasło zobaczyli wczoraj na autobusach łodzianie. – Jezu, poczułem się, jakbym miał za chwilę umrzeć – mówi Jerzy Krysiński, palacz od dwudziestu lat.

Krysiński jak co dzień jechał swoją corollą do pracy. Tuż przed nim sunął autobus linii 95. – Cały tył oklejony był hasłem "Nie gardź zasiłkiem pogrzebowym. Pal dalej". Na białym tle wielkie czarne litery. Zupełnie jak pasek ostrzegawczy na opakowaniach od papierosów. Ale to hasło jest irytujące.

Podobnie myślą pasażerowie łódzkich autobusów. – To taki warunkowy wyrok śmierci: jeśli natychmiast nie rzucisz palenia, to rychło umrzesz – mówi Marek Rosiak, pasażer. – Hasło jest mocne, działa na wyobraźnię. Podoba mi się, choć to mieszanie śmierci z pieniędzmi może się wydawać niesmaczne.

W łódzkim MPK, które sprzedało miejsce na reklamę, hasło się podoba. – Jest kontrowersyjne, ale właśnie dlatego przemawia do ludzi – mówi Marcin Małek z biura obsługi klienta MPK. – Od lat jeździmy z reklamami akcji społecznych. Hasło: "Posprzątaj, to nie jest kupa roboty", namawiające do sprzątania po swoich czworonogach, też budziło kontrowersje. Wszyscy pamiętają je do dziś, a o to przecież chodzi.

Prowokacyjne hasło na łódzkim autobusie to część społecznej kampanii antynikotynowej, którą wymyśliły agencja reklamowa AMS i agencja kreatywna TBWA. – Chcemy sprowokować Polaków do dyskusji o paleniu tytoniu – mówi Ewa Cander z AMS. – To w końcu jeden z najpoważniejszych problemów zdrowotnych w Polsce.

Bartek Bartoszek, dyrektor kreatywny TBWA Warszawa, tak wyjaśnia formę kampanii: – Troszkę straszenia, troszkę zawstydzenia, nieco szyderstwa i bezpośredniości, aby każdy wziął do siebie; dużo przewrotnego humoru, by wsiąknęło głęboko.Wczoraj hasło: "Nie gardź zasiłkiem pogrzebowym. Pal dalej", pojawiło się na blisko 250 nośnikach firmy AMS w największych miastach Polski. W Łodzi to 15 autobusów; w Poznaniu, Trójmieście i Wrocławiu – także billboardy, citylighty i backlighty.

Chora rekrutacja.

Skarga na rekrutację

 blew 04-08-2005 , ostatnia aktualizacja 04-08-2005 19:43

Do Ministerstwa Edukacji Narodowej wpłynął protest łódzkich maturzystów. Twierdzą oni, że tegoroczny nabór na Uniwersytet Łódzki był niesprawiedliwy


– Starzy maturzyści mieli większe szanse dostania się na studia niż ci, którzy pisali nową maturę – uważają licealiści.

I dowodzą, że dwie piątki ze starego egzaminu dojrzałości dawały kandydatowi tyle punktów, że na nowej liczba ta była nieosiągalna.

Mieczysław Grabianowski, rzecznik ministra edukacji zapewnia, że na skargę zareaguje. – Będziemy analizować rekrutację na wszystkich uczelniach – mówi.

Jeśli jednak nawet ministerstwo uznałoby ją za niesprawiedliwą, nie ma prawa czegokolwiek uczelni nakazać. – Przedstawimy nasze sugestie – mówi Grabianowski.

Eliza Małek, prorektor Uniwersytetu Łódzkiego, odpowiada, że uczelnia musiała zasady rekrutacji ustalić na dwa lata przed tegoroczną maturą. Nie mogła więc przewidzieć, że na przykład maturalny test z historii okaże się trudny. To rzeczywiście zamknęło drogę niektórym kandydatom z nową maturą, np. na prawo. – Ale za poziom egzaminu dojrzałości nie możemy przecież odpowiadać – mówi Prof. Małek.

Po zakończeniu rekrutacji uczelnia będzie analizować, ilu kandydatów z nową, a ilu ze starą dostało się na uniwersytet. Jeśli będą duże proporcje, wyciągnie wnioski na przyszły rok. – Ale zawsze dużo zależeć będzie od wyników nowej matury. A na poziom trudności tego egzaminu nie mamy wpływu – zaznacza.

Reggae be i fuj…

Druzgocąca recenzja festiwalu z Ostrowa Wielkopolskiego

 

 

                                  

           

 acz 03-08-2005 , ostatnia aktualizacja 03-08-2005 21:17

 

Kościelna organizacja z Łodzi krytykuje festiwal muzyki reggae w Ostrowie Wielkopolskim. Zdaniem łodzian wielu uczestników imprezy było pijanych lub odurzonych narkotykami

 

Na festiwal "Reggae na piaskach" pojechała do Ostrowa trzyosobowa delegacja z łódzkiego Centrum Służby Rodzinie. Wicedyrektor Tomasz Bilicki zabrał ze sobą dwóch wolontariuszy. – Pojechaliśmy jako fani muzyki reggae, a nie patrol stróżów moralności – mówi. – Jednak po tym, co zauważyliśmy na miejscu, nie mogliśmy stać z założonymi rękami.

 

Zdaniem Bilickiego większość uczestników festiwalu była pijana, nie brakowało też ludzi pod wpływem narkotyków. – Kiedy staliśmy pod sceną widzieliśmy jak dwie osoby bez skrępowania palą marihuanę. Nie brakowało młodzieży, która ewidentnie była pod wpływem środków halucynogennych. Do tego piwo lało się strumieniami. Wydawało się nam, że sprzedawano je nawet nieletnim. Ale postanowiliśmy to sprawdzić. Jeden z naszych wolontariuszy – 16 letni chłopak dokonał zakupu kontrolowanego.

 

Goście z CSR byli tym wszystkim tak zniesmaczeni, że nie czekali nawet na występ głównej gwiazdy i długo przed końcem koncertu zabrali się do Łodzi. Kiedy już byli na miejscu Bilicki napisał list do organizatorów festiwalu i samego prezydenta Ostrowa. Wyliczył w nim wszystkie nieprawidłowości i wskazał złamane paragrafy.

 

Pismo jeszcze nie dotarło do adresatów, ale ponieważ jest dostępne w internecie, budzi w Ostrowie olbrzymie emocje.

 

– Jestem zszokowana tymi doniesieniami – mówi Kamila Pazdyka, rzecznik ostrowskiego urzędu miasta. – Impreza jest organizowana od kilku lat, cieszy się coraz większą popularnością i jeszcze nie słyszałam, żeby ktoś był z niej niezadowolony.

 

– Pismo z Łodzi to jedno wielkie nieporozumienie – grzmi Jarosław Wardawy, organizator festiwalu. – Nie zaprzeczam, że było kilka nietrzeźwych osób, ale nie mogę sobie pozwolić na rzucanie nieprawdziwych oskarżeń na moją imprezę.

 

– Nie zależy nam na konfliktach – odpowiada Bilicki. – Chcemy tylko zwrócić uwagę na niedociągnięcia, by następnym razem młodzież mogła się bawić w odpowiednich warunkach.

 

– A mnie się przypominają patrole Radia Maryja na Przystanku Woodstock – odpowiada Wardawy.

 

Monitory na straży

 

Monitorowa ochrona praw autorskich

2005-08-03

 

Stephen Speicher, konsultant ds. IT, twierdzi, że aby skorzystać z pełni możliwości systemu Windows Vista, trzeba zainwestować nie tylko w sam komputer, ale należy również kupić… nowy monitor. Wszystko za sprawą technologii High-bandwidth Digital Content Protection (HDCP).

 

Technologia ta, znana szerzej jako PVP-OPM (Protected Video Path – Output Protection Management), ma za zadanie ochronę praw autorskich plików multimedialnych. Stała się ona de facto standardem telewizyjnym, jednak mało który producent monitorów komputerowych ją stosuje. Osoby, których monitor nie ma zaimplementowanej wspomnianej technologii, a będą chciały obejrzeć chroniony za jej pomocą film, zobaczą obraz gorszej jakości niż ci nieliczni użytkownicy ekranu z HDCP.

 

Microsoft potwierdził doniesienia Speichera. Przedstawiciel firmy z Redmond oświadczył: Obecne monitory komputerowe wyświetlą chroniony obraz, jednak jego rozdzielczość może być niższa niż uzyskiwana za pomocą monitorów z HDCP.

Biedni ci łodzcy Policjanci.

Policyjna niedola


 

 Marcin Masłowski 02-08-2005 , ostatnia aktualizacja 02-08-2005 21:11

MIASTO MOJE, a w nim

Ciężkie życie mają łódzcy policjanci, oj ciężkie. W jakich warunkach pracują i przyjmują pokrzywdzonych wie każdy, kto choć raz odwiedził jakikolwiek łódzki komisariat. Na remonty nie ma pieniędzy, choć praca w nich zagraża już zdrowiu i życiu funkcjonariuszy.

Na retkińskim komisariacie w trybie awaryjnym wyremontowano dach, bo cieknąca po ścianach woda po każdym większym deszczu groziła porażeniem prądem! Nie lepiej jest na Górnej, gdzie dach również przecieka. Na Bałutach na II komisariacie ściany wyginają się po 10 cm w każdą stronę, a futryny wypadają!

Do tego dochodzą inne problemy techniczne. Na IV komisariacie notorycznie brakuje maszyn do pisania (o komputerach nie wspominając). W sekcji kryminalnej VIII komisariatu nie działają telefony od blisko dwóch miesięcy. Komenda wojewódzka obiecuje, że je naprawi, ale coś jej nie wychodzi.

Nie znaczy to jednak, że jest tragicznie. Dach na "ósemce" może zostanie
wyremontowany jeszcze w tym roku, bo "wszczęto już procedurę przetargową". Wczoraj odmalowano już poręcz wzdłuż schodów prowadzących do komisariatu. Niestety, jakiś mądry policjant kartkę z napisem "świeżo malowane" postawił na ziemi, więc każdy petent zdążył się ubrudzić farbą, zanim ją zauważył.

 

Gapiostwo Policji.

Poseł Rutkowski oddał dokumenty policji


 

 rd 02-08-2005 , ostatnia aktualizacja 02-08-2005 21:11

Poseł i detektyw Krzysztof Rutkowski zwrócił w policji dokumenty, które w poniedziałek wieczorem "zgubił" jadący al. Piłsudskiego radiowóz kompanii patrolowo-interwencyjnej łódzkiej komendy miejskiej. Policjanci ruszyli samochodem, zostawiając na dachu teczkę z notatkami i drukami policyjnymi.

Jadący za radiowozem Rutkowski zatrzymał się i pozbierał dokumenty. Wbrew twierdzeniom posła dokumenty nie były tajne. Policjanci przyznają, że zgubienie dokumentów to wstyd, ale twierdzą, że poseł Krzysztof Rutkowski powinien dokumenty zwrócić bezzwłocznie policji jadąc choćby na pobliski I komisariat. Dlaczego tego nie zrobił? Rutkowski tłumaczył, że śpieszył się do Warszawy.

– Na pewno w jakiś sposób policjanci, którzy przewozili te dokumenty,

nie dopilnowali swoich obowiązków. Niemniej poza danymi osobowymi

dwóch lub trzech osób, nie ma tam nic, co mogłoby stanowić

jakikolwiek użytek i tajemnicę służbową – wyjaśnił Mirosław Micor, rzecznik łódzkiej policji, który odebrał dokumenty od Rutkowskiego.

 

 

Pietryna pod obstrzałem.

Strzały na Pietrynie


 

 Marcin Masłowski 03-08-2005 , ostatnia aktualizacja 02-08-2005 18:34

W poniedziałek wieczorem młody mężczyzna wyciągnął na ul. Piotrkowskiej karabin maszynowy i oddał serię strzałów wzdłuż ulicy. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Policyjna kamera nie zarejestrowała zdarzenia, bo jest popsuta

Opisana scena rozegrała się w poniedziałek ok. godz. 21. Zawiadomieni przez świadków policjanci z początku myśleli, że ktoś z nich żartuje. – Okazało się, że nie. Na miejscu znaleźliśmy kilkanaście łusek od karabinu. Świadkowie twierdzą zgodnie, że padła seria strzałów, więc był to pistolet maszynowy – opowiada jeden z funkcjonariuszy z komisariatu na ul. Górnej.

Wczoraj rano sprawę przejęła komenda miejska. Dochodzenie prowadzi wydział kryminalny i policjanci z dochodzeniówki. Przez cały dzień próbowali wczoraj ustalić rysopis strzelca. Barmanka z "Kogucika" jest przekonana, że mężczyzna nie był stałym klientem baru.

W wyjaśnieniu sprawy mógłby pomóc obraz z policyjnej kamery zamontowanej 100 metrów od baru.
Niestety, nic nie zarejestrowała, bo jest zepsuta. – To się zdarza. Ta kamera nie działa, bo są jakieś problemy z zasilaniem. Wkrótce zostanie naprawiona – zapewnia podinspektor Mirosław Micor, rzecznik komendy miejskiej.

Nic nie zarejestrowały także kamery banku Pekao SA znajdującego się naprzeciwko baru. Te z kolei są skierowane tylko na bankomat i na chodnik przed budynkiem banku.

Jak Popelina z Indianinem

Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że poniedziałkowa strzelanina to ciąg dalszy porachunków między gangami Edmunda R. "Popeliny" i Grzegorza B. "Indianina".

59-letni Popelina został zatrzymany przez policję dwa tygodnie temu. W luksusowym mercedesie, którym jechał z trzema kompanami, znaleziono kije bejsbolowe, pałki i załadowany ostrym pociskiem pistolet-długopis. "Popelina" to szef jednej z największych grup przestępczych, rozbitych przez łódzką policję w latach 90. W lutym wyszedł na wolność po niemal 10 latach spędzonych za kratami. Został warunkowo zwolniony, m.in. z powodu kłopotów ze zdrowiem. Według policji rozpoczął walkę o odzyskanie dawnych wpływów, wchodząc w konflikt z konkurencyjnym gangiem Grzegorza B. "Indianina". Najpierw ludzie "Popeliny" wywieźli do lasu i pobili "Indianina". W odwecie konkurenci porwali i dotkliwie pobili właściciela łódzkiego komisu z telefonami komórkowymi przy ul. Wschodniej, którego policja podejrzewa o związki z "Popeliną". Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Łodzi.

Następcy Prezydenta Kropiwnickiego ???

Czechy: Policja rozpędziła Technoparty

Kilkudziesięciu rannych, zamknięta na kilka godzin autostrada i największe czesko-niemieckie przejście graniczne, protesty wielu polityków – to efekt akcji czeskiej policji, która rozpędziła 5 tysięcy uczestników wielkiej Technoparty.

Organizatorzy akcji od jednego z mieszkańców miejscowości Mlynec (przy zjeździe z autostrady D5) wynajęli łąkę, na której zorganizowana została Technoparty. Przyjechało na nie około 5 tys. osób z całej Europy. Po skargach właścicieli sąsiednich łąk obawiających się zniszczenia trawy policja – która już w piątek utrudniała zjazd z autostrady na wynajętą parcelę – zdecydowała się na wystąpienie przeciwko uczestnikom imprezy.

Na łąkę – jak podała Czeska Telewizja – ruszyło ponad 1000 tzw. ciężkozbrojnych, czyli specjalnie umundurowanych, wyposażonych w tarcze i pałki policjantów. Wspierały ich armatki wodne i wyrzutnie gazów łzawiących. Doszło do starć z uczestnikami imprezy. Kilkadziesiąt osób zostało rannych, w tym kilku policjantów.


Przebywający na wakacjach w Austrii premier Jirzi Paroubek, który w piątek zalecił ministrowi spraw wewnętrznych Frantiszkowi Bublanowi zdecydowane rozprawienie się z uczestnikami CzechTeku, powiedział w Czeskiej Telewizji, że interwencja ma swe uzasadnienie, bo podjęta została po skargach mieszkańców.

Popularny niezależny senator Jaromir Sztietina stwierdził, że powielone zostały komunistyczne metody postępowania sił porządkowych, gdzie jedynym argumentem było użycie siły. Jego zdaniem akcja policji była absolutnie bezprawna; doszło do złamania praw człowieka. Minister spraw wewnętrznych w gabinecie cieni opozycyjnej Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS) Ivan Langer powiedział w Czeskiej Telewizji, że "biedni policjanci zostali zmuszeni do akcji na wyraźne polityczne zlecenie premiera".

W reakcji na interwencję policji przed gmachem MSW zorganizowana została demonstracja, której kilkudziesięciu uczestników protestowało przeciwko, ich zdaniem zbędnej, brutalności policji. Wg demonstrantów straty spowodowane w czasie akcji policji są większe, niż gdyby odbyła się tam Technoparty. Jej organizatorzy zapowiedzieli już, że chcą złożyć skargę w Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu.

Przed rokiem – także po interwencji policji – rozpędzona została po dwóch dniach podobna Technoparty, która jednak zorganizowana została wtedy bez zgody właściciela parceli.

Zemsta jednośladów

Jak podaje GAZETA

Łódzcy rowerzyści wypowiedzieli wojnę pieszym i kierowcom. W walce o swoje prawa na ścieżkach rowerowych często nie przebierają w środkach

ROWERY w mieście

Zemsta jednośladów

Łódzcy rowerzyści wypowiedzieli wojnę pieszym i kierowcom. W walce o swoje prawa na ścieżkach rowerowych często nie przebierają w środkach

– "Nie radzę, żeby jakiś pieszy szedł przede mną ścieżką rowerową albo żebym trafił na zaparkowany tam samochód. Skończyła się pobłażliwość…" – ostrzega internauta na forum Gazety. Kilka dni wcześniej z premedytacją potrącił rowerem dziewczynę, która zagrodziła mu przejazd. Oboje upadli na chodnik. Na szczęście skończyło się tylko na siniakach i dziewczyna poszła dalej, przepraszając za nieuwagę. – "Następnym razem zrobię tak samo" – zapowiada internauta. – "Wiem, że posypią się słowa krytyki, ale walczę o to, żeby piesi nie chodzi ścieżką i kierowcy nie parkowali tam samochodów".

Jeśli policji uda się udowodnić, że potrącenie pieszego było zaplanowane, rowerzyście grozi mandat albo nawet sprawa w sądzie. Dlatego internauci wymieniają się sposobami na stłuczki, które będą wyglądać na spowodowane przez pieszych: – "Ja mam metodę na ślepego – schylam się po bidon, poprawiam błotnik, bagażnik, gmeram przy sakwie – byleby nie patrzeć do przodu. Efekt murowany – piesi uciekają w popłochu przed rowerzystą jadącym na czołówkę 😉 Jak jadę zza pleców, to albo ostro hamuję i drę się, że włażą pod koła, albo uderzam "niechcący" łokciem i pedałem rozrywam reklamówkę z zakupami".

Utrapieniem rowerzystów są również kierowcy parkujący na ścieżkach rowerowych. Sposobów na walkę z nimi jest kilka: – "Jeśli chodzi o samochody to są dwie metody: otarcie lakieru na drzwiach pedałem i oplucie szyby na wysokości wzroku kierowcy – pisze jeden z forumowiczów. Niechętnie przyznają, że zdarzyło im się również urywać lusterka. Jednak najbardziej popularnym sposobem jest dekorowanie samochodów naklejkami z napisem "parkuję na ścieżkach rowerowych".

Czy rowerzyści naprawdę muszą uciekać się do takich sposobów, żeby w spokoju korzystać z łódzkich ścieżek?

– Najpierw prosimy i tłumaczymy – mówi Aneta Jędrzejczak, która kiedyś sama ucierpiała pod kołami rozpędzonego cyklisty, a dziś upomina innych pieszych. Nie rozumiała pretensji rowerzystów do czasu, kiedy wsiadła na rower i na własnej skórze przekonała się, jakie to uciążliwe, kiedy piesi nie patrzą gdzie idą. – Pewnego dnia pod koła wybiegło mi małe dziecko, prowadzone przez mamę po ścieżce. Malcowi nic się nie stało, ale mój sprzęt poważnie ucierpiał, a ja miałam szyte kolano – opowiada Aneta.

Internauci przyznają, że stosowane przez nich metody nie są godne pochwały. Żeby ograniczyć konieczność ich stosowania organizują patrole rowerowe, które zwracają pieszym uwagę i wkładają za wycieraczki samochodów "mandaty" za nieprawidłowe parkowanie. Dodatkowo pod nazwą Masa Krytyczna urządzają spotkania maksymalnie licznej grupy rowerzystów i ich wspólny przejazd przez miasto, dzięki czemu są lepiej widoczni i mogą bezpiecznie poruszać się po ulicach.

A co Wy sądzicie o tym ????

Ja już kiedyś z lekka poruszałem ten temat. Teraz chciałbym poznać Wasze zdanie.

Giertychowe Herezje

M. Giertych: Brać przykład z władz Rosji

– Trzeba brać przykład z władz Rosji. Tak jak tam, tak i u nas należy zabrać się za robienie porządków z elitą finansową państwa – mówił w sobotę w Białymstoku Maciej Giertych, kandydat LPR na prezydenta.

Przekonywał też, że z bezrobociem będzie walczył, zachęcając kobiety, by zostawały w domach (wtedy będzie więcej pracy dla mężczyzn). A korupcję zwalczy, odbierając nieuczciwym urzędnikom majątki. – Nie podpiszę żadnej ustawy, która w mojej ocenie będzie niemoralna. A jeżeli parlament odrzuci moje weto, to ustąpię z pełnionej funkcji – deklarował też Giertych. Jego wywody słuchacze, głównie starsi, kwitowali oklaskami. Pytań z sali nie było.